-Jaki plan na dzisiaj?- zapytałam Ross'a, który zakładał w tym momencie czarną koszulkę. Następnie wziął do ręki kartki z planem i przeanalizował je dokładnie.
-O 12:00 spotykamy się w recepcji. Jedziemy do studia. Pewnie będziemy nagrywać czołówkę... Mamy trzy godziny. Proponuję zjeść najpierw śniadanie.
Dziwne, ale nie byłam głodna. Od kilkunastu godzin nie zjadłam nic prócz batonika, ale nie odczuwałam głodu. Postanowiłam jednak, że coś zjem, żebym miała siły na cały długi dzień.
-Okej, możemy iść.
Uśmiechnęłam się lekko i złapałam go za rękę. Wyszliśmy z pokoju, zakluczając drzwi.
Zeszliśmy na parter i udaliśmy się do restauracji. Modliłam się, bym tylko nie spotkała Thomasa. Ten idiota znowu zrobiłby wielką awanturę. Nawet nie wiem o co kłócili się poprzednio. Przecież nie byłam jego własnością. Co on sobie wyobrażał? Zachował się okropnie i stracił wiele w moich oczach. Pewnie to jeden z tych palantów, którzy kierowali się zasadą typu "przelecę i zostawię".
W sumie ja też nie byłam bez winy.
-Czemu nic nie nakładasz?- Ross wyrwał mnie z zamyśleń.
Ocknęłam się szybko i założyłam za ucho kosmyk włosów.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
Wszystko podane było w formie szwedzkiego stołu, więc mogłam zjeść to, na co miałam ochotę. Nałożyłam sobie na talerz kromkę chleba, pomidora i ser. Do tego wzięłam herbatę.
Usiedliśmy wspólnie przy jednym ze stolików.
-Co tak mało jesz?- zapytał blondyn.
-Nie martw się. Po prostu nie jestem głodna- odparłam.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, lecz po chwili wrócił do spożywania posiłku.
Nerwowo rozglądałam się po pomieszczeniu. Byłam poddenerwowana. Ciągle popędzałam Ross'a, by jadł szybciej, bo chciałam wreszcie wrócić do pokoju.
Po śniadaniu chłopak chciał się przewietrzyć. Nie chciałam zostać sama, więc uległam. Wyszliśmy z hotelu. Słońce świeciło jasno, ptaki dookoa śpiewały, a drzewa były takie zielone... Brakowało mi tego. W LA trwała teraz zima, której nienawidzę. Nie przepadałam za śniegiem i ujemną temperaturą.
Przeszliśmy na tyły pensjonatu. Znajdowało się tam małe jeziorko. Przysiadliśmy na dwóch dużych kamieniach.
-Wiesz co? Uwielbiam wodę. Patrzenie na nią sprawia mi przyjemność. Raz jest cicha i spokojna, a raz wzburzona. Skrywa w sobie tyle tajemnic...- rzekłam cichutko.
-Zupełnie jak Ty.
Odwróciłam wzrok w stronę chłopaka. Położyłam swoją dłoń na jego dłoni.
-Powiedz mi... Dlaczego Vanessa jest taka?
Zdziwiłam się. Naprawdę nie sądziłam, że o to zapyta. Nawet nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Powiedzieć, że to przez jej nadopiekuńczość? Że po prostu taka już jest? Nie, Lauro. Nie możesz kłamać. Ty nienawidzisz kłamstwa, pamiętasz?
-Dziewięć lat temy moi rodzice zginęli w wypadku. Jechaliśmy w czwórkę autem. Oni kłócili się. Strasznie się kłócili. Miałyśmy z Van dosyć ich wrzasków, próbowałyśmy ich uspokoić. To nie skutkowało. Wyzywali się, nie panowali nad sobą. Było już ciemno. Wszystko działo się tak szybko. Tata... On po prostu nie zauważył tego samochody- tłumaczyłam powoli, wpatrując się w jezioro- Zmarli na miejscu. Zostałyśmy same. Vanessa w wieku 14 lat musiała ogarnąć dom, naukę, mnie... Bardzo przeżyła śmierć rodziców. Początkowo nie rozmawiała ze mną, chodź ja bardzo tego potrzebowałam. Załamała się i nie mogła się podnieść. Nie umiała się pozbierać. Było jej ciężko. Ja, mając tylko 4 lata mniej, nie płakałam aż tak bardzo. Wiedziałam, że oni po prostu nie wrócą. Śmierć zabiera wszystkich. Szkoda, że zabrała ich tak szybko...
Pierwsza łza spłynęła wolno po moim policzku. Na ten widok Ross przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
-Tak bardzo mi ich brakuje- powiedziałam i wybuchnęłam płaczem. Z jednej strony byłam smutna i przygnębiona, ale z drugiej cieszyłam się, że w końcu powiedziałam to blondynowi. Lepiej, żeby wiedział.
-Masz teraz mnie, kochanie. Nie jesteś sama- szepnął mi do ucha.
Kochałam jego głos. Kochałam. Był taki aksamitny i przyjemny dla uszu. Gdy tylko go słyszałam, czułam się bezpieczniej.
Chłopak nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Ja jednak uniosłam głowę i złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. Oderwałam się od niego, a on przetarł moją łzę opuszkami palców. Automatycznie się uśmiechnęłam. Przy nim wszystko jest inne... Takie kolorowe, pełne życia. Po prostu lepsze.
-Wracajmy już, co?- zaproponowałam.
Chwyciłam go za rękę i razem ruszyliśmy z powrotem do hotelu.
*Dwie godziny później*
Weszliśmy do studia, gdzie czekała na nas już cała ekipa. Victoria kazała skierować mi się do garderoby. Ross uczynił to samo. Vic dała miubrania, w które szybko się przebrałam. Czarne rurki, biała bluzka i brązowy sweter, a do tego trampki. Nie jest źle.
Następnie usiadłam na krześle naprzeciwko dużego lustra. Makijażystka szybko zrobiła mi makijaż, a fryzjerka ułożyła mi włosy. Lekki makijaż w odcieniach brązu i złota idealnie komponował z nową fryzurą.
Podziękowałam kobietom za to wszystko. Odwaliły kawał dobrej roboty i to w ekspresowym tempie.
Przeszliśmy przed dłuuugi korytarz, do bardzo dużej i jasnej sali. Znajdowało się tam wiele sprzętów. Reżyser podszedł do nas i zmierzył wzrokiem, po czym uśmiechnął się miło. Widocznie był zadowolony.
-Heeeej-usłyszałam jakiś słodki, dziewczęcy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą niską szatynkę. Dziewczyna była w dosyć dobrym humorze, bo od razu mnie przytuliła. Obok niej stał wysoki chłopak. Ross już z nim nawijał.
-To jest Raini, a to Calum-przedstawił ich Michael- Zagrają waszych przyjaciół. Przylecieli do Australii tydzień wcześniej, wraz z moim synem, który trochę się spóźnia. Nie będziemy na niego czekać. I tak chciał tylko popatrzeć.... To co? Zaczynamy?
Wszyscy przytakneliśmy. Vic ustawiła nas na miejsca,
Nagle do sali wtargnął Thomas. Co on tutaj robi?
-Sorry tato, wypadło mi coś- rzucił, gapiąc się w telefon.
Przysiadł na krześle i nadal grzebał w urządzeniu.
-Wypadałoby się przywitać- pouczał go ojciec.
Szatyn wstał i od razu skierował wzrok w moją stronę. Uśmiechnął się podstępnie, ale nic nie mówił. Całe szczęście...
Spojrzałam wystraszona na Ross'a, który wydawał się być niezwykle opanowany.
-Nie martw się nim. Po prostu rób wszystko najlepiej jak potrafisz, okej? Jesteś tu, by spełniać marzenia, a nie przejmować się takim dupkiem- powiedział i pocałował mnie w czoło.
Objęłam go w pasie i przytuliłam.
*5 godzin później*
Nagrywanie nie trwało długo. Po czterech godzinach mogliśmy już wrócić do hotelu. Było bardzo przyjemnie. Raini okazała sie być naprawdę bardzo sympatyczną osóbką. Dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się... Tak robiłam zawsze z Britney. Nie wiem, co się stało, że nie kontaktuje się ze mną. To boli.
Thomas od czasu do czasu zerkał na mnie i Ross'a, ale nie robił problemów. Pewnie bał się ojca. Ale i tak byłam w szoku, że jest synem Michaela. To dwie zupełnie różne osobowości...
Cała ekipa też była w porządku. Spędziłam naprawdę fajnie ten czas. Jeśli tak ma być zawsze, to jestem za.
Po tym wszystkim wróciliśmy do hotelu. Zjedliśmy obiad, a następnie przeszliśmy się na spacer. Po powrocie byłam tak zmęczona, że wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Ostatnio jestem ciągle zmęczona, to dziwne...
Beznadzieja :( Pewnie Was zawiodłam, ale cóż... Nic więcej nie wymyślę. Ostatnio nie mam zbytnio sił na nic, jestem wiecznie zmęczona. Spróbuję wstawiać rozdziały szybciej, ale nic nie obiecuję.
Przepraszam, że tyle musieliście czekać.
Komentujesz=motywujesz
Jaka beznadzieja ?!
OdpowiedzUsuńOj Werczi, Werczi xd
Rozdział boski i koniec kropka ^,*
Czekam na next ;3
Super rozdział:)
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie na next!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńBeznadzieja? xD
Czekam na next <3
Ale z Cb Ferka... -,- Jak chcesz jej zrobić to, o czym rozmawiałyśmy, to ja coś Tobie zrobię. Zdobędę Twój adres i odwiedzę z patelnią. Albo bratem. Potrafi udziabać. I zajomać ciastko. A jak to nie zadziała, to przyślę do Cb mojego pieseła, papko.
OdpowiedzUsuńBeznadzieja? BEZNADZIEJA?! Sama jesteś beznadzieja, jak tak piszesz. Zobaczysz, kiedyś się spotkamy i tego pożałujesz -,- xd
A teraz co do rossdziału... Lauro, pilnuj Rossa, bo go niedługo ukradnę. Jaki on kochany *-* Też chcę taką osóbkę przy sobie :3 Ale nieee, jestem skazana na braciszka 👌 GREJT! XDD Nie lubię tego Dupomasa ^^ Wkurza mnie gościu ^^. Chętnie bym go dała Chińczykom do hamburgerów ^^. Britney, Britney... Niech w końcu pogadają ;c
I dodaj zdjęcia ich domów, wnętrza itd. Plooooooose papko.
Żelipapą
Klaudia
Świetny jest ptzecież :D
OdpowiedzUsuńAle wymyśliłaś z tym synem.. XD
Nexta proszę :*