15 komentarzy=next
Kolejna wiadomość, która wyprowadziła mnie z równowagi. Kolejna prośba o "nie zawracanie głowy". Świetnie, naprawdę świetnie.
Nie chciałam się tym dłużej zamęczać, tym bardziej, że powinnam wykorzystać ten czas na mnie i Ross'a. Na nas.
Wrzuciłam telefon do torby, którą zamknęłam i rzuciłam w kąt pokoju.
Następnie zbliżyłam się do blondyna i przygryzłam jego wargę. Zarzuciłam mu ręce za szyję, a jego dłonie powędrowały na moje biodra. Przywarłam do niego ustami, a on zachłannie pogłębiał pocałunek.
Nagle zachwiałam się i oboje spadliśmy na miękką pościel. Pokój wypełniony był naszym chichotem. Chłopak podparł się na rękach i wpił się ponownie w moje usta. Złapałam go za kark i przyciągnęłam bliżej.
Mogłabym spędzać tak każdą wolną chwilę. Zatopiona w pocałunku i przepełniona pożądaniem.
Wiedziałam, że ktoś nam przeszkodzi. Wiedziałam.
-Ross, przyszedłem....ummm.-Riker wtargnął do pokoju. Widziałam zakłopotanie na jego twarzy, co bardzo mnie rozbawiło. Speszył się, na co parsknęłam śmiechem.
-Te, młody, nie za wcześnie na takie igraszki?-W drzwiach pojawił się Rocky.
Opadłam głową na poduszkę i zakryłam usta dłonią, by powstrzymać się od śmiechu.
-Przyszedłem po laptopa.-Najstarszy z rodzeństwa uśmiechnął się, po czym zabrał urządzenie z biurka.
-Rocky, zamknij się. To nie twój interes. A co do Ciebie, Riker... Zanim zostawisz kompa w moim pokoju, wyczyść lepiej historię. Ja widzę, na jakie ty strony wchodzisz-odpowiedział Ross.
Nie sposób było nie zauważyć rumieńców na policzkach Rika. Jeszcze chwila a zacznę tarzać się ze śmiechu.
Chłopak oddalił się do salonu, jednak najmłodszy nadal się nam przyglądał.
-Zaraz będziemy oglądać film, przyłączycie się?
Blondyn spojrzał na mnie pytająco, a ja skinęłam głową.
Podał mi rękę, a ja leniwie dźwignęłam się z łóżka. Ruszyliśmy za szatynem i zeszliśmy na dół. Na sofie siedziała już Rydel z bratem. Usiadłam pomiędzy nią a Ross'em, po czym owinęłam się puchatym kocem. W samym t-shircie i bieliźnie nie było za ciepło... Wzięłam do ręki garść popcornu. Zazwyczaj unikałam fast foodów, jednak w takich sytuacjach mogłam sobie pozwolić na troszkę niezdrowego jedzenia.
Rocky podszedł do DVD i włożył do odtwarzacza płytę.
-Co to za film?-spytałam.
-Znając ich, jest to pewnie jakiś horror-powiedziała mi Delly. Spojrzałam na nią przerażona. Horror? Nie cierpię tego rodzaju filmów. Są okropne. Trudno, muszę wytrzymać. W końcu to nie mój dom, nie będę zachowywać się jak księżniczka, której ciągle się coś nie podoba. Riker zgasił światło i usadowił się wygodnie obok mojego chłopaka. Usłyszałam tą straszną muzykę na początku, a następnie na ekranie pojawiły się napisy. Nie byłam pewna, czy na pewno chcę to oglądać. Już widzę te nieprzespane noce... Nie, to nie na moje nerwy.
Zakryłam się kocem i przytuliłam się do Ross'a. Postanowiłam, że spróbuję zasnąć. Było wcześnie, jednak nie widziałam innego rozwiązania. Blondyn zachichotał i delikatnie pocałował mnie w czoło.
Przymknęłam powieki, mając nadzieję, że szybko uda mi się zasnąć. Nie było to możliwe, bo już po paru minutach z telewizora dobiegały nieprzyjemne dźwięki. Krzyki, piski i tego typu odgłosy. Jak oni mogli to wytrzymywać?
Odruchowo spojrzałam na ekran, przez co przeszedły mnie dreszcze. Trupy nie były widokiem, o jakim marzyłam.
Rocky co chwila z kimś smsował, co doprowadzało Rydel do szału. Raz zdzieliła go poduszką, jednak to nie poskutkowało.
Nie mogłam dłużej znieść tych potwornych dźwięków, więc chciałam wrócić do pokoju i położyć się do łóżka. Nikt nie miał nic przeciwko, więc pomyślałam, że to rozsądne. Owinęłam się ciepłym materiałem i wstałam z miejsca, po czym próbowałam wydostać się z salonu. Kilka razy potknęłam się o coś, bo te egipskie ciemności nie były sprzyjające włóczeniu się po domu. Gdy udało mi się przejść do holu, usłyszałam skrzypnięcie. Stanęłam na wprost drzwi od pokoju Delly i gapiłam się na nie przez kilka najbliższych sekund. Kolejne skrzypnięcie. Zauważyłam, że powoli się otwierają. Bez zastanowienia wróciłam biegiem do salonu. Ross objął mnie ramieniem i spytał, o co chodzi. Nie odpowiedziałam, bo to byłoby zbyt głupie. Pewnie wyśmiałby mnie. Nie będę ich martwić i pozwolę obejrzeć im w spokoju film. Może po prostu mi się wydawało? Może to zwykłe halucynacje? To pewnie przez zmęczenie.
Nagle coś za mną trzasnęło. Zerwałam się z kanapy z piskiem. Było tak ciemno, że nie dało się dostrzec rzeczy, która spadła przed paroma sekundami. Rydel wyrwała Rocky'emu telefon, który ciągle był w użytku szatyna. Włączyła latarkę i poświeciła nią na miejsce, z którego dobiegł trzask. Po paru sekundach zapaliło się światło. Spojrzałam na każdego z domowników. Wszyscy byli blisko mnie, więc nie było możliwości, by to oni włączyli lampę. Złapałam Ross'a za rękę i splotłam nasze palce.
-Kto do cholery włączył to światło?
Byłam zdenerwowana i przekonana, że tym razem nie były to halucynacje.
Wiedziałam, że horror to nie najlepszy pomysł. Czekałam na odpowiedź, utwierdzając się w przekonaniu, że to jednak któryś z nas sprawił, że w pomieszczeniu jest jasno.
Wszyscy stali zamurowani, co niezbyt mnie pocieszało.
Kolejny wrzask dobiegający z telewizora. Podeszłam do odtwarzacza i wyłączyłam go, a w tym momencie znowu zrobiło się ciemno.
Łzy napłynęły mi do oczu. Co tu się dzieje?
Usłyszałam wibracje. Ross chciał sięgnąć po urządzenie, jednak szybko go powstrzymałam.
-Nie dotykaj tego telefonu-wydusiłam szlochając.
Na całe szczęście posłuchał.
To coś, a raczej ktoś, musiał znajdować się na dole. Doniczka, drzwi, światło... Tak, to na pewno nie na piętrze. Nie czekając dłużej, rzuciłam się biegiem w stronę schodów. Kilka razy zaliczyłabym spotkanie z podłogą, jednak to nie miało teraz większego znaczenia. Liczyło się tylko to, żeby znaleźć się na górze.
Myślałam, że jestem już blisko, lecz tuż przed schodami wpadłam w czyjeś ramiona. Zaczęłam się drzeć i bić tajemniczego osobnika.
-Hej, to boli!-powiedział, śmiejąc się. Natychmiast przestałam. Uniosłam wzrok, ale nie mogłam rozpoznać postaci. Byłam przekonana, że to ktoś przyjazny, więc wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. W pomieszczeniu znowu zrobiło się jasno. Wzdrygnęłam się, jednak wiedziałam, że jestem bezpieczna.
W pokoju rozległ się głośny brecht. Odwróciłam się i zobaczyłam Rocky'ego i Rikera, którzy właśnie przybijali sobie piątkę.
-O co tu chodzi?-zapytałam, ocierając łzy.
Chłopak, który trzymał mnie w ramionach również się zaśmiał.
-Ell?
-Tak łatwo cię wystraszyć, haha-odpowiedział.
-To wasza sprawka!
Jak mogłam się nabrać? Powinnam była się zorientować po tym, jak Rocky nie odstępował od telefonu.
Popatrzyłam na nich tak surowo, jak tylko mogłam. Mieli jednak rację. Musiałam wyglądać komicznie. Zaczęłam śmiać się z sama z siebie, a po chwili reszta przyłączyła się do mnie. Zorientowałam się, że jestem wtulona w Ellingtona, więc szybko uwolniłam się z jego uścisku, uśmiechając się przy tym.
W tej chwili było tak...fajnie? Naprawdę fajnie. Czułam się szczęśliwa, mając przy sobie takie osoby. Oni obdarzyli mnie taką serdecznością, na jaką chyba nawet nie zasługuję. Obdarzyli mnie troską i zaufaniem, mimo że nie znamy się zbyt długo. Obdarzyli mnie miłością, co jest piękne.
Ten wieczór był naprawdę udany. Przestałam myśleć o wszystkich problemach, jakie otaczają mnie od paru dni. Skupiłam się na tym, co dzieje się teraz. Kto mi w tym pomógł? Ludzie, których kocham.
*Oczami Britney*
-Napisałaś tego pieprzonego smsa czy nie?
Skinęłam lekko głową, na co czarnowłosy mężczyzna wyciągnął łapę, bym oddała mu telefon. Podałam mu urządzenie drżącą ręką, a on wyszarpnął mi je i schował do kieszeni spodni. Skuliłam się i przymknęłam powieki, by powstrzymać się od płaczu. Usłyszałam westchnięcie. Następnie poczułam szorstką dłoń na moim policzku. Natychmiast ją strzepnęłam.
-Co ty taka agresywna, słoneczko?-Zaśmiał się brunet.
Spojrzałam na niego spode łba. Tak bardzo chciałam go uderzyć, jednak wiem, że to jeszcze bardziej by mi zaszkodziło. Najlepiej w ogóle się nie odzywać.
Przynajmniej wtedy mam pewność, że nic mi nie zrobi.
-Pamiętaj, nikomu ani słowa.
I wyszedł. Znowu.
Biedna Laura... Pewnie cierpi przez moje egoistyczne zachowanie. Ja naprawdę nie chcę jej ranić...
Heejka!
Czemu tak szybko? Bo mam ferie! Korzystam z ostatniego tygodnia jak tylko mogę.
Dzisiaj taki dosyć wesoły rozdział, bynajmniej jeśli chodzi o Lau.
Pojawiła się Britney! Pewnie ten fragment nic wam nie mówi i nic nie podejrzewacie, ale właśnie tak ma być! Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie. Starałam się to jakoś w miarę opisać, no nie wiem XD Ma ktoś jakiś pomysł na jej wątek? Może akurat zgadniecie.
Rozdział nie jest jakiś super, no ale jest Brit i to najważniejsze ♥
15 komentarzy=next
Przy okazji zapraszam na tego bloga:
rosslynchbadboyandsweetboy.blogspot.com
poniedziałek, 23 lutego 2015
piątek, 20 lutego 2015
Rozdział 10~Don't hurt me anymore
15 komentarzy=next
Przede mną kolejna ciężka rozmowa. Tym razem z siostrą. Musiałam się postarać, by zgodziła się na spędzenie tegorocznych Świąt u Lynch'ów. Zależało mi na tym. Pragnęłam tego z całego serca.
Ruszyłam poddenerwowana w stronę kuchni, gdzie Vanessa jadła obiad. Zaciągnęłam rękawy i usiadłam na krześle obok brunetki. Przypatrywałam się siostrze, która spożywała posiłek. Nie okazywała żadnego zainteresowania moją osobą. Dlaczego?
-Ross zaprosił nas na Wigilię.
Jak zwykle milczała. Czy tylko to potrafi robić? Ignorować? Jej zachowanie jest po prostu dziecinne. Van odwróciła głowę, a nasze spojrzenia spotkały się. Ciężko było mi znosić jej chłodny wzrok, więc wstałam od stołu i zamierzałam wrócić do swojego pokoju.
-Idź do nich sama, proszę bardzo. Nie potrzebuję Cię-odezwała się oschle.
Zawróciłam i obejrzałam się za siebie. Dziewczyna uśmiechała się pod nosem. Zadawanie mi bólu sprawiało jej radość? Mówienie, że mnie nie potrzebuje ją bawiło? Kim ona się stała, do jasnej cholery?!
Byłam na nią wściekła. W jednej chwili potrafiła zniszczyć wszystko. Zacisnęłam pięści i zamknęłam oczy. Chciałam ugryźć się w język i po prostu ją zignorować, jednak mój charakter na to nie pozwolił.
-Widzisz, co ty wyprawiasz? Zachowujesz się podle! Ranisz wszystkich wokół, jesteś obojętna na wszystko, masz mnie gdzieś i zupełnie cię nie obchodzę! Kurde, Van.... Jesteśmy siostrami, mamy tylko siebie. Co ci strzeliło do głowy? Dlaczego tak nagle się ode mnie odsunęłaś? A może to po prostu zazdrość, co? Może jesteś zazdrosna o Ross'a? Weź się w garść dziewczyno!-Nie umiałam tak po prostu jej odpowiedzieć. Wiedziałam, że moje słowa mogły ją zranić, jednak w tamtej chwili miałam to w głębokim poważaniu. Ona krzywdziła mnie ciągle, a ja byłam głupia i starałam się to bagatelizować. Lauro, jesteś stanowczo za miła!
-Nie chodzi o Ross'a, naprawdę. Ja kogoś mam, Lau. Dzisiaj przychodzi na kolację.
To jest jakiś żart? Ona kogoś ma? Dlaczego nic mi nie powiedziała?
Zmierzyłam ją wzrokiem, po czym prychnęłam. Byłam cała roztrzęsiona. Rzuciłam się biegem w stronę wyjścia. Po drodze zabrałam kurtkę i wybiegłam przez drzwi. Okryłam się ubraniem i przysiadłam na schodach. Było koszmarnie zimno. Głupia zima.
Miałam malutką nadzieję, że Vanessa jednak wyjdzie za mną i zechce porozmawiać, jednak bardzo się myliłam. W sumie czego ja się spodziewałam? Coś się między nami popsuło. Nie miałam pojęcia, kogo za to obwiniać. Ja nie zrobiłam jej nic złego, więc naprawdę nie rozumiem, co się mogło stać.
W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały jej słowa.
"Nie potrzebuję Cię"
Dlaczego?
"Nie potrzebuję Cię"
To nie do zniesienia! Czy to możliwe, by te trzy wyrazy sprawiły mi aż taki ból? Może odczuwam żal tylko dlatego, że wypowiedziała to najbliższa mi dotąd osoba? Przymknęłam powieki i poczułam spływającą po moim policzku łzę.
"Nie potrzebuję Cię"
Dość.
Nagle wyczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Chłopak usiadł obok mnie, po czym mnie przytulił.
Podniosłam głowę, a on odgarnął moje włosy do tyłu. Miałam ochotę wypłakać się mu w rękaw, jednak nie chciałam wyjść na osobę, która wiecznie się nad sobą użala. Musiałam być silna. Czemu tyle przykrych rzeczy spotkało mnie na raz?
Ponownie usłyszałam czyjeś kroki.
-Co jest?
To nie był głos Ross'a. Na pewno.
Spojrzałam na nachylonego nade mną mężczyznę. Zacisnęłam zęby. Co on tu robi?
Błyskawicznie podniosłam się ze schodów i wbiegłam do domu.
-Co tu się dzieje?!-krzyknęłam.
Siostra wydawała się być bardzo spokojna. Do pomieszczenia weszła również dwójka chłopaków.
Vanessa na widok Thomasa uśmiechnęła się, po czym złożyła delikatny pocałunek na jego wargach. Ross chciał mnie przytulić, jednak ja wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam do swojego pokoju.
W jednym momencie zrozumiałam wszystko. Van spotyka się z tym pajacem... Robi mi się niedobrze na samą myśl. Przecież ten kretyn ciągle flirtuje z innymi dziewczynami... Miałam ochotę wszystko powiedzieć siostrze, jednak zbyt bardzo ją kocham i nie chcę sprawiać jej przykrości. Wiem, że byłoby jej ciężko, gdyby się o tym dowiedziała... A może jednak powinnam? Nie... Nie będę mieszać się w ich związek. To już nie moja sprawa.
Wyjęłam z szafy torbę, a następnie wrzuciłam do niej napotrzebniejsze rzeczy. Dzisiaj tutaj nie zostanę. Nie będę patrzeć, jak oni będą się obściskiwać. Aż boję się pomyśleć, co będą robić, gdy mnie nie będzie.
Drzwi cicho zaskrzypiały, a w nich pojawił się Ross. Kazałam mu wejść do środka.
-Mogę zostać dzisiaj u Ciebie? Nie chcę na nich patrzeć, nie zniosę tego dłużej-poprosiłam.
Blondyn podszedł do mnie, po czym mocno mnie przytulił.
-Pakuj się i wychodzimy. Pogadamy w domu.
Zrobiłam, jak kazał. Zamknęłam walizkę, wyjęłam ładowarkę z kontaktu i pociągnęłam chłopaka za rękę. Zbiegliśmy na dół. Stanęłam w progu kuchni, gdzie para szykowała posiłek. Van odwróciła się i spojrzała na moją spakowaną torbę, a potem na mnie. Nie wiedziałam, jak się zachować. Stałyśmy tak chwilę w milczeniu.
-Dobrej zabawy-wydusiłam wreszcie. Następnie skierowałam się w stronę drzwi i szybko przez nie wyszłam.
Ross otworzył mi drzwiczki od auta i oboje wsiedliśmy do pojazdu. Puścił muzykę i złapał mnie za rękę. Była taka ciepła...
Nie odezwaliśmy się ani słowem. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Na szczęście chłopak to rozumiał, ale widziałam, że był zmartwiony moim stanem.
Przez całą drogę gapiłam się przez okno. Myślałam nad tym wszystkim, co zdarzyło się dzisiaj. Doszłam do pewnego wniosku. Ludzie nie zmianiają się samoistnie. To ktoś ich zmienia. W tym przypadku to Thomas ją zmienił... Pieprzony dupek! Wtargnął do naszego życia i całkowicie je przemenił. Oczywiście na gorsze.
Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do domu. Nikogo tam nie było, oczywiście prócz nas.
-Gdzie się wszyscy podziali?-spytałam blondyna.
Podszedł od tyłu i objął mnie w talii.
-Riker, Rocky i Ryland poszli do kina, a Rydel jest u Ratliffa-szepnął mi na ucho.
Odwróciłam się i delikatnie go pocałowałam. Uśmiechnął się i potarł swoim nosem o mój. Kciukiem łagodnie przejeżdżał po moim policzku. Wskoczyłam na niego i oplotłam swoje nogi wokół jego pasa. Moje ręce powędrowały na jego kark i szybkim ruchem przyciągnęłam go do siebie. Wpiłam się w jego usta, a on chętnie odwzajemniał pocałunek.
-Nie przeszkadzam?
Szybko zeskoczyłam z blondyna. Spojrzałam na Rydel, która wybuchnęła śmiechem, widząc moje rumieńce na policzkach.
-Nie będę Wam przeszkadzać.-Blondynka uśmiechnęła się, po czym chciała nas wyminąć, jednak złapałam ją za rękę.
-Chciałam tylko powiedzieć, że spędzę te Święta razem z Wami.
Dziewczyna zaczęła piszczeć, po czym mocno mnie przytuliła. Jak tu jej nie kochać?
Nie wiem jak to robią, ale w ich towarzystwie zawsze poprawia mi się humor.
Ross zaczął się śmiać, a ja szturchnęłam go lekko.
Uwielbiam chwilę, w których każdy jest uśmiechnięty. Tak powinno być zawsze.
-Proponuję iść umyć się już teraz, bo niedługo wrócą Riker, Rocky i Ryland, a gdy oni zajmą łazienkę, to nie zamierzają z niej wyjść-powiedziała Delly.
Zaniosłam torbę do pokoju. Poprosiłam Ross'a, by wykąpał się pierwszy, bo chciałam jeszcze coś załatwić. Zgodził się, na całe szczęście.
Wyjęłam z kieszeni telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na tapetę. Zdjęcie przedstawiało mnie i Vanessę. Byłyśmy wtedy takie uśmiechnięte i szczęśliwe... To przykre, że nasze relacje tak gwałtownie się popsuły. Siostra zawsze była dla mnie wzorem i autorytetem, zawsze ją podziwiałam. Byłam z niej dumna. Chciałam, by wyrosła na silną i niezależną kobietę, ale nie na oschłą i obojętną.
Wybrałam numer do Max'a. Byłam spanikowana i naprawdę wystraszona. Nie rozmawiałam z nim od paru tygodni. Nie wiedziałam, jak zareaguje.
Poczta głosowa. Czemu wszyscy powyłączali telefony?
Musiałam dowiedzieć się, co jest z Britney, a on był jedyną osobą, która mogłaby mi w tym pomóc. Dobijałam się do niego jeszcze pare razy, jednak na próżno.
Po paru minutach blondyn wrócił do pokoju. Wyciągnęłam piżamę i szczoteczkę.
Chłopak zbliżył się do mnie, trzymając czarny materiał w ręcę i musnął wargami moją szyję.
-Myślałem, że założysz moją koszulkę...
Przerwóciłam oczami i wyrwałam mu z dłoni t-shirt.
Gdy byłam już w łazience, usłyszałam dzownek mojego teleofnu. Krzyknęłam do Ross'a, aby odebrał, ponieważ nie chciało mi się wychodzić. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i związałam włosy w kucyka, bo tak było mi wygodniej.
-Kto dzwonił?-spytałam, wchodząc do pokoju.
-Jakiś Max... Mówił, że nie może teraz rozmawiać i masz zadzwonić kiedy indziej.
Musiał dzownić akurat wtedy, gdy ja nie mogłam gadać?
Nagle telefon zawibrował, a ja podbiegłam do niego czym prędzej.
"Masz nową wiadomość od: Britney"
Hejka ♥
Humor mi dzisiaj dopisuję, bo moja idolka ma urodzinki aaaa ♥
Mam ferie i postanowiłam, że biorę się ostro do pracy, ale coś niezbyt mi wychodzi XD
Wreszcie coś z Maxem! Powiem szczerze, że już nie mogę się doczekać, kiedy wszystko zacznie się powoli wyjaśniać.
Kto jest zaskoczony Vanessą i Thomasem?
Jakby ktoś jeszcze nie widział zwiastunu, to zapraszam do notki.
15 komentarzy=next
Na koniec takie przeurocze zdjęcie!
Przede mną kolejna ciężka rozmowa. Tym razem z siostrą. Musiałam się postarać, by zgodziła się na spędzenie tegorocznych Świąt u Lynch'ów. Zależało mi na tym. Pragnęłam tego z całego serca.
Ruszyłam poddenerwowana w stronę kuchni, gdzie Vanessa jadła obiad. Zaciągnęłam rękawy i usiadłam na krześle obok brunetki. Przypatrywałam się siostrze, która spożywała posiłek. Nie okazywała żadnego zainteresowania moją osobą. Dlaczego?
-Ross zaprosił nas na Wigilię.
Jak zwykle milczała. Czy tylko to potrafi robić? Ignorować? Jej zachowanie jest po prostu dziecinne. Van odwróciła głowę, a nasze spojrzenia spotkały się. Ciężko było mi znosić jej chłodny wzrok, więc wstałam od stołu i zamierzałam wrócić do swojego pokoju.
-Idź do nich sama, proszę bardzo. Nie potrzebuję Cię-odezwała się oschle.
Zawróciłam i obejrzałam się za siebie. Dziewczyna uśmiechała się pod nosem. Zadawanie mi bólu sprawiało jej radość? Mówienie, że mnie nie potrzebuje ją bawiło? Kim ona się stała, do jasnej cholery?!
Byłam na nią wściekła. W jednej chwili potrafiła zniszczyć wszystko. Zacisnęłam pięści i zamknęłam oczy. Chciałam ugryźć się w język i po prostu ją zignorować, jednak mój charakter na to nie pozwolił.
-Widzisz, co ty wyprawiasz? Zachowujesz się podle! Ranisz wszystkich wokół, jesteś obojętna na wszystko, masz mnie gdzieś i zupełnie cię nie obchodzę! Kurde, Van.... Jesteśmy siostrami, mamy tylko siebie. Co ci strzeliło do głowy? Dlaczego tak nagle się ode mnie odsunęłaś? A może to po prostu zazdrość, co? Może jesteś zazdrosna o Ross'a? Weź się w garść dziewczyno!-Nie umiałam tak po prostu jej odpowiedzieć. Wiedziałam, że moje słowa mogły ją zranić, jednak w tamtej chwili miałam to w głębokim poważaniu. Ona krzywdziła mnie ciągle, a ja byłam głupia i starałam się to bagatelizować. Lauro, jesteś stanowczo za miła!
-Nie chodzi o Ross'a, naprawdę. Ja kogoś mam, Lau. Dzisiaj przychodzi na kolację.
To jest jakiś żart? Ona kogoś ma? Dlaczego nic mi nie powiedziała?
Zmierzyłam ją wzrokiem, po czym prychnęłam. Byłam cała roztrzęsiona. Rzuciłam się biegem w stronę wyjścia. Po drodze zabrałam kurtkę i wybiegłam przez drzwi. Okryłam się ubraniem i przysiadłam na schodach. Było koszmarnie zimno. Głupia zima.
Miałam malutką nadzieję, że Vanessa jednak wyjdzie za mną i zechce porozmawiać, jednak bardzo się myliłam. W sumie czego ja się spodziewałam? Coś się między nami popsuło. Nie miałam pojęcia, kogo za to obwiniać. Ja nie zrobiłam jej nic złego, więc naprawdę nie rozumiem, co się mogło stać.
W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały jej słowa.
"Nie potrzebuję Cię"
Dlaczego?
"Nie potrzebuję Cię"
To nie do zniesienia! Czy to możliwe, by te trzy wyrazy sprawiły mi aż taki ból? Może odczuwam żal tylko dlatego, że wypowiedziała to najbliższa mi dotąd osoba? Przymknęłam powieki i poczułam spływającą po moim policzku łzę.
"Nie potrzebuję Cię"
Dość.
Nagle wyczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Chłopak usiadł obok mnie, po czym mnie przytulił.
Podniosłam głowę, a on odgarnął moje włosy do tyłu. Miałam ochotę wypłakać się mu w rękaw, jednak nie chciałam wyjść na osobę, która wiecznie się nad sobą użala. Musiałam być silna. Czemu tyle przykrych rzeczy spotkało mnie na raz?
Ponownie usłyszałam czyjeś kroki.
-Co jest?
To nie był głos Ross'a. Na pewno.
Spojrzałam na nachylonego nade mną mężczyznę. Zacisnęłam zęby. Co on tu robi?
Błyskawicznie podniosłam się ze schodów i wbiegłam do domu.
-Co tu się dzieje?!-krzyknęłam.
Siostra wydawała się być bardzo spokojna. Do pomieszczenia weszła również dwójka chłopaków.
Vanessa na widok Thomasa uśmiechnęła się, po czym złożyła delikatny pocałunek na jego wargach. Ross chciał mnie przytulić, jednak ja wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam do swojego pokoju.
W jednym momencie zrozumiałam wszystko. Van spotyka się z tym pajacem... Robi mi się niedobrze na samą myśl. Przecież ten kretyn ciągle flirtuje z innymi dziewczynami... Miałam ochotę wszystko powiedzieć siostrze, jednak zbyt bardzo ją kocham i nie chcę sprawiać jej przykrości. Wiem, że byłoby jej ciężko, gdyby się o tym dowiedziała... A może jednak powinnam? Nie... Nie będę mieszać się w ich związek. To już nie moja sprawa.
Wyjęłam z szafy torbę, a następnie wrzuciłam do niej napotrzebniejsze rzeczy. Dzisiaj tutaj nie zostanę. Nie będę patrzeć, jak oni będą się obściskiwać. Aż boję się pomyśleć, co będą robić, gdy mnie nie będzie.
Drzwi cicho zaskrzypiały, a w nich pojawił się Ross. Kazałam mu wejść do środka.
-Mogę zostać dzisiaj u Ciebie? Nie chcę na nich patrzeć, nie zniosę tego dłużej-poprosiłam.
Blondyn podszedł do mnie, po czym mocno mnie przytulił.
-Pakuj się i wychodzimy. Pogadamy w domu.
Zrobiłam, jak kazał. Zamknęłam walizkę, wyjęłam ładowarkę z kontaktu i pociągnęłam chłopaka za rękę. Zbiegliśmy na dół. Stanęłam w progu kuchni, gdzie para szykowała posiłek. Van odwróciła się i spojrzała na moją spakowaną torbę, a potem na mnie. Nie wiedziałam, jak się zachować. Stałyśmy tak chwilę w milczeniu.
-Dobrej zabawy-wydusiłam wreszcie. Następnie skierowałam się w stronę drzwi i szybko przez nie wyszłam.
Ross otworzył mi drzwiczki od auta i oboje wsiedliśmy do pojazdu. Puścił muzykę i złapał mnie za rękę. Była taka ciepła...
Nie odezwaliśmy się ani słowem. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Na szczęście chłopak to rozumiał, ale widziałam, że był zmartwiony moim stanem.
Przez całą drogę gapiłam się przez okno. Myślałam nad tym wszystkim, co zdarzyło się dzisiaj. Doszłam do pewnego wniosku. Ludzie nie zmianiają się samoistnie. To ktoś ich zmienia. W tym przypadku to Thomas ją zmienił... Pieprzony dupek! Wtargnął do naszego życia i całkowicie je przemenił. Oczywiście na gorsze.
Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do domu. Nikogo tam nie było, oczywiście prócz nas.
-Gdzie się wszyscy podziali?-spytałam blondyna.
Podszedł od tyłu i objął mnie w talii.
-Riker, Rocky i Ryland poszli do kina, a Rydel jest u Ratliffa-szepnął mi na ucho.
Odwróciłam się i delikatnie go pocałowałam. Uśmiechnął się i potarł swoim nosem o mój. Kciukiem łagodnie przejeżdżał po moim policzku. Wskoczyłam na niego i oplotłam swoje nogi wokół jego pasa. Moje ręce powędrowały na jego kark i szybkim ruchem przyciągnęłam go do siebie. Wpiłam się w jego usta, a on chętnie odwzajemniał pocałunek.
-Nie przeszkadzam?
Szybko zeskoczyłam z blondyna. Spojrzałam na Rydel, która wybuchnęła śmiechem, widząc moje rumieńce na policzkach.
-Nie będę Wam przeszkadzać.-Blondynka uśmiechnęła się, po czym chciała nas wyminąć, jednak złapałam ją za rękę.
-Chciałam tylko powiedzieć, że spędzę te Święta razem z Wami.
Dziewczyna zaczęła piszczeć, po czym mocno mnie przytuliła. Jak tu jej nie kochać?
Nie wiem jak to robią, ale w ich towarzystwie zawsze poprawia mi się humor.
Ross zaczął się śmiać, a ja szturchnęłam go lekko.
Uwielbiam chwilę, w których każdy jest uśmiechnięty. Tak powinno być zawsze.
-Proponuję iść umyć się już teraz, bo niedługo wrócą Riker, Rocky i Ryland, a gdy oni zajmą łazienkę, to nie zamierzają z niej wyjść-powiedziała Delly.
Zaniosłam torbę do pokoju. Poprosiłam Ross'a, by wykąpał się pierwszy, bo chciałam jeszcze coś załatwić. Zgodził się, na całe szczęście.
Wyjęłam z kieszeni telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na tapetę. Zdjęcie przedstawiało mnie i Vanessę. Byłyśmy wtedy takie uśmiechnięte i szczęśliwe... To przykre, że nasze relacje tak gwałtownie się popsuły. Siostra zawsze była dla mnie wzorem i autorytetem, zawsze ją podziwiałam. Byłam z niej dumna. Chciałam, by wyrosła na silną i niezależną kobietę, ale nie na oschłą i obojętną.
Wybrałam numer do Max'a. Byłam spanikowana i naprawdę wystraszona. Nie rozmawiałam z nim od paru tygodni. Nie wiedziałam, jak zareaguje.
Poczta głosowa. Czemu wszyscy powyłączali telefony?
Musiałam dowiedzieć się, co jest z Britney, a on był jedyną osobą, która mogłaby mi w tym pomóc. Dobijałam się do niego jeszcze pare razy, jednak na próżno.
Po paru minutach blondyn wrócił do pokoju. Wyciągnęłam piżamę i szczoteczkę.
Chłopak zbliżył się do mnie, trzymając czarny materiał w ręcę i musnął wargami moją szyję.
-Myślałem, że założysz moją koszulkę...
Przerwóciłam oczami i wyrwałam mu z dłoni t-shirt.
Gdy byłam już w łazience, usłyszałam dzownek mojego teleofnu. Krzyknęłam do Ross'a, aby odebrał, ponieważ nie chciało mi się wychodzić. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i związałam włosy w kucyka, bo tak było mi wygodniej.
-Kto dzwonił?-spytałam, wchodząc do pokoju.
-Jakiś Max... Mówił, że nie może teraz rozmawiać i masz zadzwonić kiedy indziej.
Musiał dzownić akurat wtedy, gdy ja nie mogłam gadać?
Nagle telefon zawibrował, a ja podbiegłam do niego czym prędzej.
"Masz nową wiadomość od: Britney"
Hejka ♥
Humor mi dzisiaj dopisuję, bo moja idolka ma urodzinki aaaa ♥
Mam ferie i postanowiłam, że biorę się ostro do pracy, ale coś niezbyt mi wychodzi XD
Wreszcie coś z Maxem! Powiem szczerze, że już nie mogę się doczekać, kiedy wszystko zacznie się powoli wyjaśniać.
Kto jest zaskoczony Vanessą i Thomasem?
Jakby ktoś jeszcze nie widział zwiastunu, to zapraszam do notki.
15 komentarzy=next
Na koniec takie przeurocze zdjęcie!
środa, 18 lutego 2015
Notka :)
Heej!
Dzisiaj nie ma rozdziału, ale jest za to co innego. Zrobiłam filmik (zwiastun). Pojawia się tam nowy bohater, Laura kiedyś o nim wspomniała. Kto zgadnie, kim jest Max? :D
Męczyłam się nad pobieraniem i konwertowaniem gifów około trzech godzin i jestem wykończona. Potem okazało się, że film mi się nie zapisał i musiałam robić go od nowa. Wkurzyłam się, ale już jest okej.
Zapraszam do obejrzenia. Mam nadzieję, że się spodoba.
Czekam na Wasze opinie :)
https://www.youtube.com/watch?v=p1gsrNGyTOA&feature=youtu.be
Dzisiaj nie ma rozdziału, ale jest za to co innego. Zrobiłam filmik (zwiastun). Pojawia się tam nowy bohater, Laura kiedyś o nim wspomniała. Kto zgadnie, kim jest Max? :D
Męczyłam się nad pobieraniem i konwertowaniem gifów około trzech godzin i jestem wykończona. Potem okazało się, że film mi się nie zapisał i musiałam robić go od nowa. Wkurzyłam się, ale już jest okej.
Zapraszam do obejrzenia. Mam nadzieję, że się spodoba.
Czekam na Wasze opinie :)
https://www.youtube.com/watch?v=p1gsrNGyTOA&feature=youtu.be
sobota, 14 lutego 2015
Rozdział 9~ Cherish these days, do they go quick
15 komentarzy=next
Dwa dni od powrotu z Australii. Zero jakichkolwiek wieści od Britney, zero zrozumienia ze strony siostry. Opowiedziałam jej wszystko, co się tam wydarzyło. Zdziwiło mnie, że w ogóle chciała mnie wysłuchać. Jednak wiedziałam, że ona nie jest w stanie mi pomóc. Dlaczego tak się zmieniła? Dlaczego moje problemy już ją nie obchodzą? Co ja jej zrobiłam?
Usiadłam na łóżku z kubkiem gorącej czekolady i zanurzyłam się w swoich myślach. Nie mam pojęcia, co nas tak od siebie oddaliło. Byłam pewna, że nie chodziło o Ross'a. Może nie dokońca, ale na pewno on nie był głównym powodem naszej lekko zerwanej więzi. Wcześniej z nikim się nie spotykałam, może to dla niej ciężkie? Może po prostu o mnie się boi? Ale nie musi traktować mnie w taki sposób. Potrzebuję jej i to bardzo.
A może chodzi o zazdrość? Może potrzebuje osoby, która pokocha ją całym sercem? Może brakuje jej miłości?
Zastanawiam się, czy porozmawiać z nią o tym. Boję się, bo nie wiem, jak zareaguje. Nie chcę jej zranić. Wiem, jak bardzo jest wrażliwa i krucha. Wiem, jak znosi rodzinne kłótnie. Ma tylko mnie, nie chcę jej zawieść. Muszę uświadomić jej, że bez wględu na wszystko, jestem razem z nią. Że zawsze będę jej młodszą, głupiutką siostrzyczką, która patrzy z podziwem na starszą siostrę. Że jestem jej wsparciem, którego obie niezwykle potrzebujemy.
Po wypiciu ciepłego napoju, udałam się do kuchni, by odłożyć naczynie do zmywarki. Następnie udałam się to sypialni siostry. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Nie ma jej. To oczywiste.
Praca. Coś, co z jednej strony daje nam korzyści, a z drugiej sprawia, że nie jesteśmy do końca szczęśliwi. Rozumiem Vanessę, że wreszcie wzięła się w garść i zrobiła coś, o czym pragnęła od dawna, lecz widzę, że to ją przemęcza. Muszę się przyzwyczaić. Za pare dni moje życie również będzie tak wyglądać. Idziesz tam, harujesz kilkanaście godzin, potem wracasz i nie masz czasu na nic. Idealnie.
Wczoraj bezskutecznie próbowałam dodzwonić się do Britney. Oczywiście nie odbierała. Tak jest od tygodnia. Jestem pełna obaw, że to już naprawdę koniec. Lecz nadal nie rozumiem jej postępowania. Jestem niemal pewna, że coś złego się stało.
Moje bezczynne leżenie cały dzień nie miało sensu, więc ubrałam kurtkę i buty, po czym wyszłam na dwór. Śnieg skrzypiał mi pod stopami, czego nienawidzę. Podłączyłam do telefonu słuchawki i włączyłam "Missing". Słuchanie The xx zawsze mi pomagało. Ich piosenki sprawiają, że się uspokajam. Czuję się, jakbym była na innej planecie, sama, bez żadnych problemów. To cudowne uczucie. Móc choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości... Nim się obejrzałam, byłam już pod domem Lynch'ów. Zapukałam lekko. Drzwi otworzyła mi Rydel, która od razu mnie uściskała.
Nie miałam okazji z nią porozmawiać od powrotu. W Australii też zbytnio się nie kontaktowałyśmy. Straciłam ochotę na wszystko po telefonie od Brit i całe pięć dni było po prostu nudne. Chciałam przeprosić Ross'a za zmarnowanie mu pobytu na innym kontynencie.
Zdjęłam ubrania i stanęłam przed lustrem. Moje policzki było różowe od zimna, a włosy lekko potargane. Przeczesałam je palcami, by choć trochę się ułożyły. Przywitałam się z resztą rodzeństwa oraz Ellingtonem, który był u nich częstym gościem. Delly poinformowała mnie, że mój ukochany jest u siebie w pokoju. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę schodów i powlokłam się na górę. Ostatnio w ogóle nie mam siły. Na nic.
Uchyliłam drzwi i zobaczyłam siedzącego na parapecie blondyna.
-Hej-powiedziałam cicho z uśmiechem na twarzy.
Sam jego widok sprawia, że automatycznie się śmieję. Jest moim słońcem. Wystarczy jeden promyk, bym od razu była szczęśliwa.
Chłopak wstał i podszedł do mnie, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Staliśmy chwilę w milczeniu, dotykając się czołami. Kochałam jego zapach, dotyk, miękkie usta. Wszystko. Jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Czasem zastanawiałam się, czy na to zasłużyłam. Czy byłam wystarczająco dobrym człowiekiem, by mieć przy sobie taką wspaniałą osobę jak on?
-Przepraszam, że zniszczyłam nasz pobyt w Australii.
Objął mnie w talii i mocno przytulił. Uwielbiam, gdy to robi.
-Wcale go nie zniszczyłaś, nie mów tak. Jestem naprawdę szczęśliwy, że byliśmy tam razem. Ty i ja. Nic więcej się nie liczy-szepnął mi do ucha.
Myślałam, że zaraz znowu się rozpłaczę. Jestem taką szczęściarą, że mam go przy sobie!
Chciałam, aby ta chwila trwała jak najdłużej, jednak przeszkodziła nam w tym Rydel, która zawołała nas do salonu.
Zeszliśmy w ciszy, trzymając się za ręce, na co blondynka uśmiechnęła się. Kazała usiąść nam na kanapie, gdzie była również reszta domowników.
-Podczas waszego pobytu w Australii rozmawialiśmy dużo na temat zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia...- zaczęła Delly.
Święta! Zupełnie o nich zapomniałam. Ile to zostało? 8 dni? Przez te wszystkie sprawy zupełnie wyleciało mi to z głowy! Nie wychodziłam z domu, więc nie zauważałam tych wszystkich świątecznych dekoracji, kolęd w centrach handlowych. Telewizji też nie oglądałam. Dlaczego nie zwracałam uwagi na ten piękny czas? Dlaczego o tym nie myślałam? Dni mijają zbyt szybko...
-Przyjeżdżają do nas rodzice, którzy bardzo chcieli by Cię poznać. Ross również prosił... Zechciałabyś spędzić Wigilię razem na nami?
Kolejny raz dzisiaj miałam łzy w oczach. Poczułam się taka... sczęśliwa? Przez ostatni tydzień zauważałam same negatywy, nie zwracając namniejszej uwagi na te dobre rzeczy, które działy się wokół mnie.
-Naprawdę ogromnie dziękuję, jednak jest jeszcze siostra. Nie mogę jej tak zostawić-odpowiedziałam.
Blondynka spojrzała znacząco na braci.
-Jeśli Vanessa jest taka niezła jak Ty, to pewnie, że może wpaść-odezwał się Riker.
Zaśmiałam się, a Ross zmierzył go wzrokiem. Rydel klepnęła najstarszego brata w ramię, na co blondyn zaczął się bronić.
Zazdroszczę im relacji. Są idealną rodziną. Wszystko się między nimi układa, świetnie się dogadują, co widać na kilometr.
-Rozchmurz się, słońce.-Dziewczyna podeszła do mnie i objęła mnie za ramię.
Uśmiechnęłam się lekko.
Hejka!!
Dzisiaj znowu krótki rozdział, którzy bardzo mi się nie podoba, bo nic szczególnego się tam nie dzieje XD No, ale mamy Walentynki (i tak spędzam je sama haha), więc humor mi dopisuje!
Baaaaaardzo dziękuję za 15 komentarzy pod rozdziałem, naprawdę ogromnie się cieszę! Spełniło się moje malutkie marzenie.
Dzisiaj minęły 2 miesiące, odkąd założyłam bloga, więc postanowiłam coś zmienić. Od teraz zmieniam zapis rozdziałów. Stwierdziłam, że lepiej to wygląda XD
Miłego dnia ♥
15 komentarzy=next
Piosenka z tytułu
https://www.youtube.com/watch?v=2WIQZBD7SyI
Dwa dni od powrotu z Australii. Zero jakichkolwiek wieści od Britney, zero zrozumienia ze strony siostry. Opowiedziałam jej wszystko, co się tam wydarzyło. Zdziwiło mnie, że w ogóle chciała mnie wysłuchać. Jednak wiedziałam, że ona nie jest w stanie mi pomóc. Dlaczego tak się zmieniła? Dlaczego moje problemy już ją nie obchodzą? Co ja jej zrobiłam?
Usiadłam na łóżku z kubkiem gorącej czekolady i zanurzyłam się w swoich myślach. Nie mam pojęcia, co nas tak od siebie oddaliło. Byłam pewna, że nie chodziło o Ross'a. Może nie dokońca, ale na pewno on nie był głównym powodem naszej lekko zerwanej więzi. Wcześniej z nikim się nie spotykałam, może to dla niej ciężkie? Może po prostu o mnie się boi? Ale nie musi traktować mnie w taki sposób. Potrzebuję jej i to bardzo.
A może chodzi o zazdrość? Może potrzebuje osoby, która pokocha ją całym sercem? Może brakuje jej miłości?
Zastanawiam się, czy porozmawiać z nią o tym. Boję się, bo nie wiem, jak zareaguje. Nie chcę jej zranić. Wiem, jak bardzo jest wrażliwa i krucha. Wiem, jak znosi rodzinne kłótnie. Ma tylko mnie, nie chcę jej zawieść. Muszę uświadomić jej, że bez wględu na wszystko, jestem razem z nią. Że zawsze będę jej młodszą, głupiutką siostrzyczką, która patrzy z podziwem na starszą siostrę. Że jestem jej wsparciem, którego obie niezwykle potrzebujemy.
Po wypiciu ciepłego napoju, udałam się do kuchni, by odłożyć naczynie do zmywarki. Następnie udałam się to sypialni siostry. Zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Nie ma jej. To oczywiste.
Praca. Coś, co z jednej strony daje nam korzyści, a z drugiej sprawia, że nie jesteśmy do końca szczęśliwi. Rozumiem Vanessę, że wreszcie wzięła się w garść i zrobiła coś, o czym pragnęła od dawna, lecz widzę, że to ją przemęcza. Muszę się przyzwyczaić. Za pare dni moje życie również będzie tak wyglądać. Idziesz tam, harujesz kilkanaście godzin, potem wracasz i nie masz czasu na nic. Idealnie.
Wczoraj bezskutecznie próbowałam dodzwonić się do Britney. Oczywiście nie odbierała. Tak jest od tygodnia. Jestem pełna obaw, że to już naprawdę koniec. Lecz nadal nie rozumiem jej postępowania. Jestem niemal pewna, że coś złego się stało.
Moje bezczynne leżenie cały dzień nie miało sensu, więc ubrałam kurtkę i buty, po czym wyszłam na dwór. Śnieg skrzypiał mi pod stopami, czego nienawidzę. Podłączyłam do telefonu słuchawki i włączyłam "Missing". Słuchanie The xx zawsze mi pomagało. Ich piosenki sprawiają, że się uspokajam. Czuję się, jakbym była na innej planecie, sama, bez żadnych problemów. To cudowne uczucie. Móc choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości... Nim się obejrzałam, byłam już pod domem Lynch'ów. Zapukałam lekko. Drzwi otworzyła mi Rydel, która od razu mnie uściskała.
Nie miałam okazji z nią porozmawiać od powrotu. W Australii też zbytnio się nie kontaktowałyśmy. Straciłam ochotę na wszystko po telefonie od Brit i całe pięć dni było po prostu nudne. Chciałam przeprosić Ross'a za zmarnowanie mu pobytu na innym kontynencie.
Zdjęłam ubrania i stanęłam przed lustrem. Moje policzki było różowe od zimna, a włosy lekko potargane. Przeczesałam je palcami, by choć trochę się ułożyły. Przywitałam się z resztą rodzeństwa oraz Ellingtonem, który był u nich częstym gościem. Delly poinformowała mnie, że mój ukochany jest u siebie w pokoju. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę schodów i powlokłam się na górę. Ostatnio w ogóle nie mam siły. Na nic.
Uchyliłam drzwi i zobaczyłam siedzącego na parapecie blondyna.
-Hej-powiedziałam cicho z uśmiechem na twarzy.
Sam jego widok sprawia, że automatycznie się śmieję. Jest moim słońcem. Wystarczy jeden promyk, bym od razu była szczęśliwa.
Chłopak wstał i podszedł do mnie, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Staliśmy chwilę w milczeniu, dotykając się czołami. Kochałam jego zapach, dotyk, miękkie usta. Wszystko. Jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Czasem zastanawiałam się, czy na to zasłużyłam. Czy byłam wystarczająco dobrym człowiekiem, by mieć przy sobie taką wspaniałą osobę jak on?
-Przepraszam, że zniszczyłam nasz pobyt w Australii.
Objął mnie w talii i mocno przytulił. Uwielbiam, gdy to robi.
-Wcale go nie zniszczyłaś, nie mów tak. Jestem naprawdę szczęśliwy, że byliśmy tam razem. Ty i ja. Nic więcej się nie liczy-szepnął mi do ucha.
Myślałam, że zaraz znowu się rozpłaczę. Jestem taką szczęściarą, że mam go przy sobie!
Chciałam, aby ta chwila trwała jak najdłużej, jednak przeszkodziła nam w tym Rydel, która zawołała nas do salonu.
Zeszliśmy w ciszy, trzymając się za ręce, na co blondynka uśmiechnęła się. Kazała usiąść nam na kanapie, gdzie była również reszta domowników.
-Podczas waszego pobytu w Australii rozmawialiśmy dużo na temat zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia...- zaczęła Delly.
Święta! Zupełnie o nich zapomniałam. Ile to zostało? 8 dni? Przez te wszystkie sprawy zupełnie wyleciało mi to z głowy! Nie wychodziłam z domu, więc nie zauważałam tych wszystkich świątecznych dekoracji, kolęd w centrach handlowych. Telewizji też nie oglądałam. Dlaczego nie zwracałam uwagi na ten piękny czas? Dlaczego o tym nie myślałam? Dni mijają zbyt szybko...
-Przyjeżdżają do nas rodzice, którzy bardzo chcieli by Cię poznać. Ross również prosił... Zechciałabyś spędzić Wigilię razem na nami?
Kolejny raz dzisiaj miałam łzy w oczach. Poczułam się taka... sczęśliwa? Przez ostatni tydzień zauważałam same negatywy, nie zwracając namniejszej uwagi na te dobre rzeczy, które działy się wokół mnie.
-Naprawdę ogromnie dziękuję, jednak jest jeszcze siostra. Nie mogę jej tak zostawić-odpowiedziałam.
Blondynka spojrzała znacząco na braci.
-Jeśli Vanessa jest taka niezła jak Ty, to pewnie, że może wpaść-odezwał się Riker.
Zaśmiałam się, a Ross zmierzył go wzrokiem. Rydel klepnęła najstarszego brata w ramię, na co blondyn zaczął się bronić.
Zazdroszczę im relacji. Są idealną rodziną. Wszystko się między nimi układa, świetnie się dogadują, co widać na kilometr.
-Rozchmurz się, słońce.-Dziewczyna podeszła do mnie i objęła mnie za ramię.
Uśmiechnęłam się lekko.
Hejka!!
Dzisiaj znowu krótki rozdział, którzy bardzo mi się nie podoba, bo nic szczególnego się tam nie dzieje XD No, ale mamy Walentynki (i tak spędzam je sama haha), więc humor mi dopisuje!
Baaaaaardzo dziękuję za 15 komentarzy pod rozdziałem, naprawdę ogromnie się cieszę! Spełniło się moje malutkie marzenie.
Dzisiaj minęły 2 miesiące, odkąd założyłam bloga, więc postanowiłam coś zmienić. Od teraz zmieniam zapis rozdziałów. Stwierdziłam, że lepiej to wygląda XD
Miłego dnia ♥
15 komentarzy=next
Piosenka z tytułu
https://www.youtube.com/watch?v=2WIQZBD7SyI
czwartek, 5 lutego 2015
Rozdział XIII
Do Australii przyjechaliśmy tylko na kręcenie czołówki, więc do niedzieli mamy czas wolny. Jestem z tego zadowolona, bo mam czas i dla siebie, i dla Ross'a. Fajnie jest tak odskoczyć od tej rzeczywistości, odpocząć.
-Idę pogadać z rodzeństwem, bo dobijają się od wczoraj. W razie czego będę w pobliżu hotelu-oznajmił Ross, po czym wyszedł z pokoju.
Była już po południu, a ja nadal byłam bez makijażu, więc stwierdziłam, że tym się najpierw zajmę. Wyszukałam w torbie moją kosmetyczkę, a następnie wyciągnęłam z niej puder, podkład, tusz i błyszczyk. Nigdy nie malowałam się mocno, ale te rzeczy uznawałam za podstawowe.
Po wykonaniu tej czynności nie miałam pojęcia za co teraz się zabrać. Ross od kilkunastu minut nie wracał, a bezczynne czekanie na niego nie miało sensu.
Wzięłam jakąś książkę do ręki. Od dłuższego czasu nie miałam okazji nic przeczytać, więc teraz to idealna pora. Zapowiadała się ciekawie, więc postanowiłam, że szybko się z nią rozprawię. Przeczytałam zaledwie wstęp, kiedy usłyszałam wibracje telefonu. Wstałam leniwie z kanapy i powlokłam się do szafki, na kórej leżało urządzenie. Zobaczyłam na wyświetlaczu numer Britney. Od razu się rozpromieniłam. Szybko odblokowałam ekran, po czym weszłam w wiadomości.
"Nie kontaktuj sie więcej ze mną, proszę".
Zamarłam. Uśmiech na mojej twarzy zastąpiły pojedyncze łzy. Mam przestać się z nią kontaktować? To jakiś żart?
Wybrałam jej numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci i tak dalej... Nic. Cisza. Spróbowałam kolejny raz. Tym razem wyłączyła telefon.
To niemożliwe... To nie może być prawda! Dlaczego? Co ja zrobiłam?
Poczuła pustkę w sercu. Z jakiego powodu tak ważna mi osoba zrobiła coś takiego? Niby zwykły sms, a tak mnie zranił...Czułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Byłam taka bezradna, bezsilna. Chciałam z nią porozmawiać, wyjaśnić zaistniałą sytuację. A ona po prostu zakończyła to wszystko. Zamknęła rodział w moim życiu, który trwał od mojego dzieciństwa. Ale chwila... Może jeszcze nie wszystko stracone? Może to naprawdę głupi żart? Nie wiem, co o tym myśleć.
Otrząsnęłam się na moment, przetarłam łzy i wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu Ross'a. Zbiegłam po schodach na sam dół. Ruszyłam przed siebie, szukając wyjścia z hotelu, jednak po drodze potknęłam się i prawie upadłam, kiedy ktoś mnie złapał. Odwróciłam głowę, gdy moim oczom ukazał się Thomas. Wyrwałam się z jego uścisku. Nie chciałam, żeby zobaczył to mój chłopak.
-Dzięki- rzuciłam tylko.
Hmm... To było dziwne. Niedawno bił się z Ross'em, a dzisiaj mi pomaga.
Biegłam nadal przed siebie, lecz on krzyknął:
-Laura!
Cofnęłam się i podeszłam do niego. Spojrzałam mu w oczy. Ten nadal nic nie mówił.
Nawet nie wiem czemu stałam tutaj przed nim.
-Ja..Dobra nic...- powiedział speszony.
Ha! Czyżby pan idealny teraz się bał? Nieprawdopodobne! A jeszcze przedwczoraj był taki mocny w słowach...
Prychnęłam i znalazłam kątem oka drzwi. Następnie szybko wybiegłam z pensjonatu.
Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie mógł być blondyn. Po chwili uzmysłowiłam sobie, że pewnie jest nad jeziorkiem... Wznowiłam poszukiwania. Nie zajęło mi to długo. Zatrzymałam się na chwilę, myśląc, że mnie zauważy. Był jednak odwrócony tyłem, więc musiałam do niego podejść. Było to dosyć niezręczne, bo nie chciałam przerywać mu rozmowy. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się w ramiona. Był zaskoczony.
-Wybacz, coś jest z Lau... Zadzwonie później, trzymajcie się- usłyszałam jak mówi do słuchawki. Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Objął mnie w pasie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego jak w misia. Poczułam, jak kolejna łza spływa mi po policzku. O nie... Już nie jedna łezka... Teraz jest to strumień łez. Szloch.
-Co się stało?
Jak zwykle to samo pytanie. Każdy je zadawał. A ja tego nie potrzebowałam. Potrzebowałam ciszy, zrozumienia. Pocieszenia.
Milczałam.
-Laura, kocham Cię.
Wiem, Ross. Wiem.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałował mnie w czoło i czule pogładził po policzku. Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdołałam nic z siebie wydusić. Jakby odebrało mi mowę...
Dobra, bierz się w garść!
-Bri-Britney-wydukałam.
-Co Britney?
Nie miałam siły dalej odpowiadać, więc wyciągnęłam telefon i pokazałam mu wiadomość. Nie odzywał się przez kilka najbliższych sekund. Pewnie też był w szoku. Cieszyłam się w duchu, że nic nie mówi. Uważam, że to najlepsze pocieszenie, jakie można otrzymać. Cisza. W takich sytuacjach ją uwielbiałam.
Objął mnie w pasie, po czym zaprowadził z powrotem do hotelu. Przez całą drogę miałam spuszczoną głowę, by nikt nie widział, że płakałam. Szczególnie Thomas. Zastanawiałam się, czy powiedzieć Ross'owi, że go spotkałam. Nie wiem, nie chcę go martwić.
Gdy byliśmy już w pokoju, blondyn kazał mi się położyć. Zrobiłam, jak kazał. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a on mnie przykrył. Byłam mu wdzięczna za to z całego serca.
Twierdził, że powinnam odpocząć i zasnąć. Miał rację. Jak zawsze.
Zamknęłam oczy i po prostu odpłynęłam...
Ja, mama, tata i Vanessa. Kłótnia. Krzyki. Chaos. Samochód. Wypadek.
Usiadłam na łóżku, serce chciało wylecieć mi z piersi. Czułam pot na całym swoim ciele. Oddychałam nierówno.
To tylko zły sen, tylko zły sen...
Dlaczego przyśniło mi się coś tak okropnego? Dlaczego śmierć rodziców? Czyżby miałam stracić kolejną ważną osobę? Mama, tata i Britney... To zbyt wiele.
Vanessa...
Rozejrzałam się po pokoju, Ross'a nigdzie nie było. Chwyciłam za telefon, który leżał na stoliku i wybrałam numer siostry. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Przecież byłam na nią zła. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie po tym, co odstawia. Gwałtowny przypływ emocji zmusił mnie do tego.
-Van?-powiedziałam łamiącym się głosem. Bałam się, że jest już za późno. Że stało się coś złego. Ale chwila, przecież odebrała, no nie? To musi być ona!
-Hej-odpowiedziała beznamiętnie.
Uff...
-Przyśniło mi się coś. Coś potwornego. Boję się, Vanesso.
-Też miałam zły sen. To dziwne... Wiesz co? Nie martwmy się teraz. Jak wrócisz, pogadamy o tym. Nie powinnaś teraz się przejmować takimi sprawami. Dobrze się chociaż bawisz?
-Jest okej-skłamałam.
Nie chciałam jej zamartwiać tą sprawą z Britney. Nie miałoby to najmniejszego sensu. Pewnie kazałaby mi wracać i całe pięć dni bym zmarnowała...
Zapanowała niezręczna cisza. To przykre, że nadal nie mamy tematów do rozmów. Halo, przecież jesteśmy siostrami!
-Muszę iść, Lau. Mam coś do załatwienia. Odezwij się jeszcze kiedyś-rzuciła i rozłączyła się.
Kolejny raz mnie zabolało. Była moją rodziną, a nie chciała ze mną rozmawiać. Miała ważniejsze sprawy? Serio? Nie wierzę w to. Okej, rozumiem pracę. Ale bez przesady. Dlaczego w ogóle nie przejęła się tym koszmarem? Przecież nie można tego tak ignorować. Tym bardziej, że przyśniło się nam to obu. Podczas rozmowy była taka obojętna... Bezduszna i oschła. Jak nie ona...
Nie okazywała żadnych uczuć do mojej osoby. Nadal była zła za to, że nie chciałam z nią rozmawiać po tej aferze z telewizją? No błagam... Nie tylko ja tu nie gram fair. Może czas się zmienić?
Witam kochani!
Tak, tym razem rozdział dodałam szybciej. Postanowiłam, że wstawię dzisiaj, bo to wyjątkowy dzień. Rocznica koncertu ♥ Mam dzisiaj dobry humor, ale rozdział niezbyt wesoły...
Jesteście zszokowani postawą Britney? Co o niej myślicie?
Zdradzę tylko, że niedługo pojawi się jej znacznie więcej.
Oprócz rocznicy mam jeszcze jeden powód do radości. Wybiło 3000 wyświetleń, z czego jestem niezmiernie dumna! Minęło półtora miesiąca, odkąd założyłam bloga i nie sądziłam, że tak szybko uda mi się osiągnąć taki wynik. Dziękuję, że jesteście.
Pod poprzednim rozdziałem było tylko 6 komentarzy, a ja marzę o 15 :)) Uda się? Zróbcie to dla mnie!
Kocham Was i pozdrawiam najmocniej ♥
15 komentarzy=next
-Idę pogadać z rodzeństwem, bo dobijają się od wczoraj. W razie czego będę w pobliżu hotelu-oznajmił Ross, po czym wyszedł z pokoju.
Była już po południu, a ja nadal byłam bez makijażu, więc stwierdziłam, że tym się najpierw zajmę. Wyszukałam w torbie moją kosmetyczkę, a następnie wyciągnęłam z niej puder, podkład, tusz i błyszczyk. Nigdy nie malowałam się mocno, ale te rzeczy uznawałam za podstawowe.
Po wykonaniu tej czynności nie miałam pojęcia za co teraz się zabrać. Ross od kilkunastu minut nie wracał, a bezczynne czekanie na niego nie miało sensu.
Wzięłam jakąś książkę do ręki. Od dłuższego czasu nie miałam okazji nic przeczytać, więc teraz to idealna pora. Zapowiadała się ciekawie, więc postanowiłam, że szybko się z nią rozprawię. Przeczytałam zaledwie wstęp, kiedy usłyszałam wibracje telefonu. Wstałam leniwie z kanapy i powlokłam się do szafki, na kórej leżało urządzenie. Zobaczyłam na wyświetlaczu numer Britney. Od razu się rozpromieniłam. Szybko odblokowałam ekran, po czym weszłam w wiadomości.
"Nie kontaktuj sie więcej ze mną, proszę".
Zamarłam. Uśmiech na mojej twarzy zastąpiły pojedyncze łzy. Mam przestać się z nią kontaktować? To jakiś żart?
Wybrałam jej numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci i tak dalej... Nic. Cisza. Spróbowałam kolejny raz. Tym razem wyłączyła telefon.
To niemożliwe... To nie może być prawda! Dlaczego? Co ja zrobiłam?
Poczuła pustkę w sercu. Z jakiego powodu tak ważna mi osoba zrobiła coś takiego? Niby zwykły sms, a tak mnie zranił...Czułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Byłam taka bezradna, bezsilna. Chciałam z nią porozmawiać, wyjaśnić zaistniałą sytuację. A ona po prostu zakończyła to wszystko. Zamknęła rodział w moim życiu, który trwał od mojego dzieciństwa. Ale chwila... Może jeszcze nie wszystko stracone? Może to naprawdę głupi żart? Nie wiem, co o tym myśleć.
Otrząsnęłam się na moment, przetarłam łzy i wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu Ross'a. Zbiegłam po schodach na sam dół. Ruszyłam przed siebie, szukając wyjścia z hotelu, jednak po drodze potknęłam się i prawie upadłam, kiedy ktoś mnie złapał. Odwróciłam głowę, gdy moim oczom ukazał się Thomas. Wyrwałam się z jego uścisku. Nie chciałam, żeby zobaczył to mój chłopak.
-Dzięki- rzuciłam tylko.
Hmm... To było dziwne. Niedawno bił się z Ross'em, a dzisiaj mi pomaga.
Biegłam nadal przed siebie, lecz on krzyknął:
-Laura!
Cofnęłam się i podeszłam do niego. Spojrzałam mu w oczy. Ten nadal nic nie mówił.
Nawet nie wiem czemu stałam tutaj przed nim.
-Ja..Dobra nic...- powiedział speszony.
Ha! Czyżby pan idealny teraz się bał? Nieprawdopodobne! A jeszcze przedwczoraj był taki mocny w słowach...
Prychnęłam i znalazłam kątem oka drzwi. Następnie szybko wybiegłam z pensjonatu.
Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie mógł być blondyn. Po chwili uzmysłowiłam sobie, że pewnie jest nad jeziorkiem... Wznowiłam poszukiwania. Nie zajęło mi to długo. Zatrzymałam się na chwilę, myśląc, że mnie zauważy. Był jednak odwrócony tyłem, więc musiałam do niego podejść. Było to dosyć niezręczne, bo nie chciałam przerywać mu rozmowy. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się w ramiona. Był zaskoczony.
-Wybacz, coś jest z Lau... Zadzwonie później, trzymajcie się- usłyszałam jak mówi do słuchawki. Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Objął mnie w pasie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego jak w misia. Poczułam, jak kolejna łza spływa mi po policzku. O nie... Już nie jedna łezka... Teraz jest to strumień łez. Szloch.
-Co się stało?
Jak zwykle to samo pytanie. Każdy je zadawał. A ja tego nie potrzebowałam. Potrzebowałam ciszy, zrozumienia. Pocieszenia.
Milczałam.
-Laura, kocham Cię.
Wiem, Ross. Wiem.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałował mnie w czoło i czule pogładził po policzku. Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdołałam nic z siebie wydusić. Jakby odebrało mi mowę...
Dobra, bierz się w garść!
-Bri-Britney-wydukałam.
-Co Britney?
Nie miałam siły dalej odpowiadać, więc wyciągnęłam telefon i pokazałam mu wiadomość. Nie odzywał się przez kilka najbliższych sekund. Pewnie też był w szoku. Cieszyłam się w duchu, że nic nie mówi. Uważam, że to najlepsze pocieszenie, jakie można otrzymać. Cisza. W takich sytuacjach ją uwielbiałam.
Objął mnie w pasie, po czym zaprowadził z powrotem do hotelu. Przez całą drogę miałam spuszczoną głowę, by nikt nie widział, że płakałam. Szczególnie Thomas. Zastanawiałam się, czy powiedzieć Ross'owi, że go spotkałam. Nie wiem, nie chcę go martwić.
Gdy byliśmy już w pokoju, blondyn kazał mi się położyć. Zrobiłam, jak kazał. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a on mnie przykrył. Byłam mu wdzięczna za to z całego serca.
Twierdził, że powinnam odpocząć i zasnąć. Miał rację. Jak zawsze.
Zamknęłam oczy i po prostu odpłynęłam...
Ja, mama, tata i Vanessa. Kłótnia. Krzyki. Chaos. Samochód. Wypadek.
Usiadłam na łóżku, serce chciało wylecieć mi z piersi. Czułam pot na całym swoim ciele. Oddychałam nierówno.
To tylko zły sen, tylko zły sen...
Dlaczego przyśniło mi się coś tak okropnego? Dlaczego śmierć rodziców? Czyżby miałam stracić kolejną ważną osobę? Mama, tata i Britney... To zbyt wiele.
Vanessa...
Rozejrzałam się po pokoju, Ross'a nigdzie nie było. Chwyciłam za telefon, który leżał na stoliku i wybrałam numer siostry. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Przecież byłam na nią zła. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie po tym, co odstawia. Gwałtowny przypływ emocji zmusił mnie do tego.
-Van?-powiedziałam łamiącym się głosem. Bałam się, że jest już za późno. Że stało się coś złego. Ale chwila, przecież odebrała, no nie? To musi być ona!
-Hej-odpowiedziała beznamiętnie.
Uff...
-Przyśniło mi się coś. Coś potwornego. Boję się, Vanesso.
-Też miałam zły sen. To dziwne... Wiesz co? Nie martwmy się teraz. Jak wrócisz, pogadamy o tym. Nie powinnaś teraz się przejmować takimi sprawami. Dobrze się chociaż bawisz?
-Jest okej-skłamałam.
Nie chciałam jej zamartwiać tą sprawą z Britney. Nie miałoby to najmniejszego sensu. Pewnie kazałaby mi wracać i całe pięć dni bym zmarnowała...
Zapanowała niezręczna cisza. To przykre, że nadal nie mamy tematów do rozmów. Halo, przecież jesteśmy siostrami!
-Muszę iść, Lau. Mam coś do załatwienia. Odezwij się jeszcze kiedyś-rzuciła i rozłączyła się.
Kolejny raz mnie zabolało. Była moją rodziną, a nie chciała ze mną rozmawiać. Miała ważniejsze sprawy? Serio? Nie wierzę w to. Okej, rozumiem pracę. Ale bez przesady. Dlaczego w ogóle nie przejęła się tym koszmarem? Przecież nie można tego tak ignorować. Tym bardziej, że przyśniło się nam to obu. Podczas rozmowy była taka obojętna... Bezduszna i oschła. Jak nie ona...
Nie okazywała żadnych uczuć do mojej osoby. Nadal była zła za to, że nie chciałam z nią rozmawiać po tej aferze z telewizją? No błagam... Nie tylko ja tu nie gram fair. Może czas się zmienić?
Witam kochani!
Tak, tym razem rozdział dodałam szybciej. Postanowiłam, że wstawię dzisiaj, bo to wyjątkowy dzień. Rocznica koncertu ♥ Mam dzisiaj dobry humor, ale rozdział niezbyt wesoły...
Jesteście zszokowani postawą Britney? Co o niej myślicie?
Zdradzę tylko, że niedługo pojawi się jej znacznie więcej.
Oprócz rocznicy mam jeszcze jeden powód do radości. Wybiło 3000 wyświetleń, z czego jestem niezmiernie dumna! Minęło półtora miesiąca, odkąd założyłam bloga i nie sądziłam, że tak szybko uda mi się osiągnąć taki wynik. Dziękuję, że jesteście.
Pod poprzednim rozdziałem było tylko 6 komentarzy, a ja marzę o 15 :)) Uda się? Zróbcie to dla mnie!
Kocham Was i pozdrawiam najmocniej ♥
15 komentarzy=next
Subskrybuj:
Posty (Atom)