wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział IV

12 komentarzy=next 

-Lauraaa- usłyszałam krzyk siostry z dołu- Chodź na śniadanie!
Czy ona zawsze musi mnie tak wcześnie budzić? Zwlekłam się z łóżka i założyłam kapcie. Następnie związałam włosy w wysokiego kucyka. 
Zeszłam do kuchni. Vanessa siedziała już przy stole i zajadała parówki. Kazała wziąć mi do jedzenia, na co mam ochotę. Postanowiłam, że zjem płatki. Dawno ich nie jadłam, a nie byłam też bardzo głodna. 
-Młoda, nie za wcześnie na chłopaków? Miało być bez szaleństw, a tymczasem.... 
-Oj przestań. To zwykły przyjaciel. 
Przyjaciel? Chyba okłamywałam samą siebie. 
-Nie znacie się zbyt długo. Laura, boję się o Ciebie...- położyła mi rękę na ramieniu, lecz natychmiast ją zrzuciłam. 
-Za kogo Ty go masz?! On nic mi nie zrobi, zrozum to. Nie jestem już małym dzieckiem i powinnaś akceptować to, z kim się spotykam- powiedziałam stanowczo. 
-Masz dopiero 19 lat, a ty już wyprawiasz takie rzeczy z dopiero co poznanym chłopakiem! 
Wkurzyłam się. Kiedy ona wreszcie przestanie traktować mnie jak dziecko? Mam już tego dosyć. Kocham ją, ale jej zachowanie doprowadza mnie do szału. 
-To był wypadek! Potknęłam się i upadliśmy na kanapę. Do niczego nie doszło. Jestem dorosła i mam prawo robić co chcę. Ja też zasługuję na jakiegoś chłopaka. Nie chcę być starą panną....- oburzyłam się. 
Nie odpowiedziała. Popatrzyła tylko groźnie i wróciła do spożywania posiłku. 
Wzięłam swoją miskę z płatkami i mlekiem i w spokoju wróciłam do siebie. 
Założyłam słuchawki na uszy i podłączyłam je do telefonu. Puściłam The 1975. Podeszłam do stolika, na kórym leżała ulotka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam treść.
Jutro mają odbyć się przesłuchania do serialu Austin&Ally.... Chyba pójdę. Co mi szkodzi?
Zawsze marzyłam, by zagrać główną rolę, ale w jakiś filmie bądź serialu. A przecież marzenia trzeba spełniać. Niezależnie od tego, jak bardzo wydają się być nierealne.
-Lau!- krzyknęła Van z dołu.
Czego znowu chce? Już mnie dzisiaj wystarczająco zdenerwowała.
-Laura!- zawołał.... Ross?! Co on tu robi?
Zgarnęłam z szafy jakiś szlafrok i szybko zbiegłam na dół.
-Heej- stanęłam przed blondynem. Vanessa oczywiście stała obok, jakże by inaczej... Przytuliłabym go, ale bałam się jej reakcji- Poczekasz chwilkę? Ubiorę się i możemy iść.
Chłopak kiwnął głową, przygryzając przy tym dolną wargę.
Automatycznie się uśmiechnęłam.
Popędziłam z powrotem na górę.
 Marano, ty idiotko! Mogłaś ubrać się wcześniej, teraz tylko tracisz czas.
Ubrałam biały sweter i moje ulubione rurki. Postanowiłam, że rozpuszczę włosy. Pomalowałam tylko rzęsy i usta.
-Okej, jestem gotowa- powiedziałam radośnie do chłopaka.
Odwróciłam się do siostry i zmierzyłam ją wzrokiem. Widziałam, że się speszyła.
-Bawcie się dobrze- odrzekła.
Co za hipokrytka...


-Gdzie idziemy?- zapytałam blondyna z zaciekawieniem.
-To niespodzianka.
-Znowu?- zaśmiałam się.
Chłopak dotknął dłonią mojej dłoni. Pozwoliłam, by nasze ręcę splotły się w jedność. Poczułam takie ciepło w środku, jakiego nie czułam nigdy w życiu. Przy nim czułam się taka bezpieczna.
Mój oddech stał się płytszy, co Ross od razu zauważył.
-Coś się stało?
Pokręciłam przecząco głową.
Czy ta chwila nie może trwać wiecznie? To cudowne uczucie. Mieć kogoś, kto tak o Ciebie dba.
-Jesteśmy na miejscu- powiedział.
Staliśmy przed dosyć dużym domem pzy ulicy Kingsway 20. Spojrzałam na blondyna pustym wzrokiem.
-To Twój dom?
-Tak... Moje rodzeństwo pragnie Cię poznać- uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Nie wejdę tam! Ja... Ja się boję. Jestem strasznie nieśmiała.
Tak, to prawda. Strasznie bałam się reakcji obcych ludzi na mnie. Za dużo przejmowałam się opinią innych.
-Okej... Skoro tak...- podszedł do mnie i wziął mnie na ręcę.
-Puść! Haha! Ross!- krzyczałam i próbowałam mu się wyszarpać.
Nim się obejrzałam, znaleźliśmy się w środku. Od razu na powitanie wybiegła nam blondwłosa dziewczyna, chyba siostra Ross'a.
-Puść ją! Co Ty robisz?!- blondynka oburzyła się na brata.
Ross posłusznie postawił mnie na ziemię.
-Jestem Rydel- powiedziała ciepło i przytuliła mnie- Ty pewnie jesteś Laura. Mój braciszek dużo mi o Tobie opowiadał. Na przykład jaka to jesteś piękna, mądra, zgrabna...- nie dokończyła, bo blondyn zakrył jej dłoń ustami.
-Cicho- warknął.
-No przecież to prawda! A teraz chodź- pociągnęła mnie za rękę- Zapoznam Cię z innymi.
Od razu wiedziałam, że ją polubię. Była świetna!
-To jest Rocky, na kanapie siedzi Riker, a obok niego Ratliff. Ten ostatni to nasz przyjaciel.
Przywitałam się z resztą domowników. Wow! Było widać, że są ze sobą związani. Rodzeństwo idealne!
Całe popoludnie  rozmawiałam z Delly. Pozwoliła mi tak na siebie mówić. Nie sądziłam, że aż tak ją polubię. Ross natomiast rozmawiał z najstarszym z rodzeństwa, jednak od czasu do czasu spoglądaliśmy na siebie.
-Jest już późno, będę się zbierać- wstałam z kanapy.
Dochodziła 21... No ładnie. Nigdy tak długo u nikogo nie siedziałam.
-Może zostaniesz na noc?- spytała Delly- Pójdziesz spać do pokoju Ross'a, a on będzie spał w salonie.
Czemu by nie? I tak nie miałam ochoty na spotkanie z siostrą. Cóż, trzeba było mnie nie wkurzać.
-Nie mam nic do przebrania...
-Dam Ci swoją koszulkę- zaproponował chłopak.
-Okej- odrzekłam z uśmiechem.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i pogadaliśmy. Następnie udałam się do łazienki. Czekał tam na mnie ręcznik i koszulka. Umyłam się i przebrałam. T-shirt sięgał mi do połowy ud. Był zdecydowanie za duży, ale przynajmniej nie odsłaniał zbyt wiele...
Dziewczyna pokazała mi pokój, w którym miałam spać. Była to sypialnia Ross'a. Pomieszczenie było skromnie umeblowane. Dominowała tutaj żółć i biel.
Blondyn wszedł za mną.
-Jak tam moja koszulka?- zapytał zmysłowo.
-Bardzo dobrze- podeszłam bliżej i przytuliłam go.
-Śpij dobrze- odpowiedział znikając za drzwiami.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i przykryłam kołdrą. Próbowałam zasnąć, lecz nie mogłam. Wzięłam telefon do ręki. Żadnych nowych wiadomości.
Po godzinie leżenia w ciemności, postanowiłam, że zejdę na dół. Było już ciemno i cicho, więc wszyscy już spali.
-Ross- szturchnęłam go.
Obudził się.
-Co jest?
-Mogę spać z Tobą? Nie mogę zasnąć...
-Chodź tu do mnie- powiedział zaspany.
Weszłam pod pościel i położyłam się obok niego. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on objął mnie ramieniem.
-Dziękuję- szepnęłam.

Hejka kochani! Przybywam z next'em! Wszystko się rozkręca. Podoba się? Mnie najbardziej końcówka... Jak oceniacie zachowanie Vanessy? :) 
12 komentarzy=next (Ucieszyłabym się, gdyby było więcej :D) 
Komentujesz= motywujesz :) 
+Dodajemy się do obserwatorów bloga :3 

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział III

WAŻNA NOTKA NA DOLE. PROSZĘ, NIE OMIJAJ :) 

Zabrałam się za rozpakowywanie prezentu od Ross'a. Powoli otworzyłam pudełko, w którym leżał nowiusieńki iPhone. Wzięłam go do ręki i dokładnie obejrzałam. Następnie włączyłam go i zapoznałam się z całą instrukcją. Zdjęłam kartkę z kartonika i przejechałam opuszkami palców po zapisanych cyferkach. Jako pierwszy zapisałam numer blondyna. Od razu wysłałam SMS-a.
                                             "Dziękuję/ Laura" 
Nie musiałam długo czekać. Otrzymałam wiadomość natychmiastowo:
                                            "Nie ma sprawy. Mam tylko nadzieję, że Ci się podoba"
Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
                                            "Jasne, że mi się podoba. Zawsze o nim marzyłam." 
Znowy odpisał w ekspresowym tempie.
                                           "Spotkamy się jutro?" 
Zaśmiałam się. Znałam go zaledwie jedną dobę, a on coraz bardziej mnie pociągał. Żaden chłopak nie zrobił dla mnie tyle, co on.
-Laura!- krzyknęła Vanessa z dołu.
Zbiegłam do niech w pośpiechu.
-Wychodzę teraz na bankiet. Szef organizuje go z powodu 10-lecia istnienia firmy. Poradzisz sobie sama?-spytała.
Ja miałabym sobie nie poradzić? Pff... Nie jestem małym dzieckiem. Niech nie przesadza.
-Pewnie, że sobie poradzę. Nie traktuj mnie jak bachora- powiedziałam.
Rzuciła mi mordercze spojrzenie.
-Bez szaleństw- rzekła stanowczo i wyszła z domu.
Wróciłam do swojego pokoju. Było już dosyć późno, przed 22:00.... Postanowiłam, że pójdę wcześniej się umyć, by potem obejrzeć w spokoju jakiś film. Wygrzebałam z szafy piżamę i poszłam do łazienki. Gorąca woda spływała po moim ciele, dzięki czemu czułam odprężenie. Po 30 minutach byłam już umyta. Było mi duszno, więc przebrałam się w same bokserki i bluzkę na krótki rękaw. Poszłam do salonu, aby włączyć telewizor. Pogrzebałam chwilę w kolekcji płyt i wybrałam jakąś komedię. Skoro moja siostra trzymała ją w domu, to musiała być fajna. Zrobiłam jeszcze popcorn.
Ułożyłam się wygodnie na sofie i zabrałam się za oglądanie. Po jakiś 30 minutach coś łupnęło i wszystko zgasło. Zaczęłam panikować. Szukałam po ciemku telefonu, jednak nigdzie go nie było. Musiałam zostawić go na górze. Wbiegłam po schodach na górę, jednak kilka razy potknęłam się o własne nogi. Wparowałam do swojej sypialni jak głupia. Chwyciłam za telefon. Szlag, zapomniałam odpisać Ross'owi na poprzednią wiadomość. Wybrałam jego numer. Po 2 sygnałach odebrał.
-Tak?- spytał zaspany.
Miał taki słodki głos, gdy był zmęczony. Nie chciałam go budzić, ale nie miałam wyboru.
-Ross, błagam Cię! Chyba wysiadły korki, a ja nie mam pojęcia jak je włączyć. Poradzisz mi coś?-ciągnęłam spanikowana.
-Zaraz będę, czekaj na mnie.
Blondyn był po paru minutach. Otworzyłam mu drzwi.
-Jak dobrze, że jesteś- przytuliłam go- Vanessa wyszła na jakiś bankiet i jestem sama.
Chłopak zaśmiał się.
-Przyniosłem latarkę- powiedział i podał mi przedmiot.
Nacisnęłam guzik, a światło skierowało się w stronę blondyna. Zaczęłam się śmiać. Widać, że dopiero wstał z łóżka. Jego włosy były poczochrane.
-Co jest?- zapytał z uśmiechem.
-Twoje włosy...- podeszłam bliżej i przejechałam po nich dłonią.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Okej... Gdzie skrzynka na bezpieczniki?
Wskazałam palcem w stronę kuchni.
Ross wszedł na stolik i próbował naprawiać korki, jednak prąd nadal nie działał.
-To jakieś zwarcie, spróbujemy za pare minut- oznajmił.
Zrezygnowana usiadłam na kanapie w dużym pokoju. Chłopak usiadł obok mnie.
-Ross.... Mogę Cię o coś zapytać?
-No pewnie- objął mnie ramieniem. Zadrżałam.
-Dlaczego mi pomagasz? Równie dobrze mógłbyś teraz leżeć w łóżku i smacznie spać.
-Bo lubię pomagać takim ciamajdom jak Ty- odparł.
-Ross!- szturchnęłam go lekko - Nie drocz się ze mną...
-No dobrze, dobrze... Po prostu... Urzekłaś mnie swoją osobą- powiedział w skupieniu.
Wtuliłam się w niego jak w misia. Był taki ciepły i delikatny... Miał na sobie biały t-shirt i zwykłe, czarne spodnie. Chwila, chwila.... Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie same bokserki. Szybko wstałam z sofy.
-Ja... Ja zaraz przyjdę... Muszę się przebrać.
Blondyn również wstał i chwycił moją dłoń.
-Przecież i tak Cię nie widzę...
Postanowiłam, że zostanę. Miał racje, przecież nie mógł mnie widzieć. Było ciemno.
Ruszyłam z powrotem na miejsce, lecz potknęłam się o kant stołu i upadłam razem z chłopakiem na kanapę. Leżałam teraz nad nim. Dzieliło nas pare centymetrów. Popatrzyłam mu w oczy. Zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy.  Czy on musiał być taki czarujący?
W tym samym momencie do domu weszła Vanessa. Jakimś cudem udało jej się zapalić światło. Stanęła w progu zdziwiona.
Zeszłam z blondyna jak oparzona. Co ona teraz sobie pomyśli... Zastała mnie z dopiero co poznanym chłopakiem w dwuznacznej pozycji... Do tej byłam w samych majtkach!
-Okej...- powiedziała- Nie przeszkadzajcie sobie.
I zniknęła w swoim pokoju.
Moja twarz oblała się rumieńcem.
-Pownienem już iść- rzekł Ross.
-Nie tak szybko. Musisz mi coś wytłumaczyć... Jakim cudem Van zapaliła światło?- spojrzałam na niego tajemniczo.
-Masz mnie! Cóż...Chciałem spędzić z Toba więcej czasu, więc troszkę nazmyślałem.
-O ty draniu- zaśmiałam się.
Podszedł bliżej mnie. Złapałam go za rękę, a on zbliżył swoje miękkie usta do mojego czoła. Ciarki przeszły mi po plecach.
-Dobranoc- szepnął i wyszedł.


Witajcie kochani! Jutro Wigilia, więc przygotowałam małą niespodziankę i napisałam wcześniej rozdział! Cieszycie się? Z racji tego, że jutro tak bardzo ważny dla nas dzień, chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. 
Życzę Wam, aby ten jutrzejszy dzień był naprawdę wyjątkowy. Żebyście te Święta spędzili w miłej, rodzinnej atmosferze. I wymarzonych prezentów pod choinką oczywiście! Smacznego jedzenia na stole i spełnienia wszystkich marzeń :) Żeby ten nadchodzący Nowy Rok był pełen sukcesów i radości. Dziękuję Wam wszystkim, że jesteście ♥ 
Wracając do rodziału... Chyba nie jest aż taki zły, co? ;) Mnie się osobiście podoba, mam nadzieję, że Wam też.  
                                           


sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział II

12 komentarzy=next


Obudziły mnie słoneczne promyki. Nie mogłam otworzyć oczu, ponieważ za mocno mnie oślepiały. Przerwóciłam się na drugi bok i próbowałam dojść do siebie.
-Dzień Dobry- usłyszałam.
Zerwałam się natychmiast i usiadłam na łóżku. Przede mną siedział chłopak. Ten sam chłopak, którego spotkałam wczoraj.
-Ross?! Co ty tu do robisz? Do reszty zwariowałeś?- krzyknęłam.
Zwlekłam się z łóżka i założyłam kapcie.
-Nie cieszysz się, że jestem?- zapytał uwodzicielsko.
Ten głos... Ten cudowny głos...
-Jak się tu dostałeś? Przecież kazałam ci wrócić...
Spojrzałam z ukosa na zegarek. Była 9:41. Pewnie Vanessa już nie śpi.... O kurde! Vanessa!
-Idziemy! - rzuciłam.
Wypchnęłam blondyna z pokoju i pchałam w kierunku schodów.
-Lau? - siostra wychyliła się zza drzwi od jej sypialni.
-Wszystko Ci wytłumaczę- rzuciłam w pośpiechu i zbiegłam na dół z chłopakiem.
Przegoniłam go na zewnątrz.
-Poczekaj tu, zaraz przyjdę.
Popędziłam z powrotem na górę. Boże, co ja mam na siebie założyć? Nie zejdę w samej piżamie... Wyjęłam czarne legginsy i kremowy sweter. Szybko ubrałam się i pobiegłam do łazienki. Migiem przeczesałam włosy, umyłam twarz i zęby, a potem lekko pomalowałam usta. No cóż... Na dole czekał Ross... Jeden z najprzystojniejszych chłopaków jakich poznałam. Trzeba jakoś wyglądać.
Wyszłam do blondyna z powrotem. Stanęłam przed nim i chciałam o coś zapytać, jednak on mnie wyprzedził.
-Przepraszam-powiedział.
Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Nie powinienem był...
-Nic się nie stało. Po prostu się wystraszyłam- rzekłam cicho.
-O 16:00 będę czekał pod Twoim domem. Zabieram Cię na miasto- uśmiechnął się i odszedł do swojego samochodu, który był tu od wczoraj.
Stałam tak jeszcze około 2 minut, bo nie mogłam dojść do siebie, po tym, co usłyszałam.
On zabiera mnie na miasto.... To brzmi jak sen. A może to wszystko naprawdę mi się śni?
-Laura, chodź wreszcie na to śniadanie!- usłyszałam krzyk siostry z kuchni.
Weszłam niechętnie do pomieszczenia. Wyjęłam talerz i usiadłam do stołu. Posmarowałam chleb masłem i nałożyłam pomidora z ogórkiem. Od razu w moją stronę poleciało mnóstwo pytań typu "Kto to był? Kiedy przyszedł? Ile ma lat? Czy między Wami do czegoś doszło?" Ostatnie pytanie mnie rozbawiło. Odpowiedziałam, że nie. Przecież nie kłamałam. Nienawidzę tych przesłuchań Vanessy. Przecież nie jestem już małym dzieckiem. Aczkolwiek staram się ją zrozumieć... Po śmierci rodziców zostałam jej tylko ja. Wiem, że ona nie chce mnie stracić.
Ugryzłam kilka kolejnych kęsów kanapki. Rozmawiałam chwilę z dziewczyną o jej nowej pracy. Zatrudniła się jako sekretarka w biurze. Super, zawsze o tym marzyła.
Ja natomiast od dziecka pragnęłam być aktorką. Fascynowało mnie aktorstwo. Uważałam, że było ono niesamowite. Pozwala odczuwać niezwykłe emocje. Jako uczennica uwielbiałam występować w szkolnych przedstawieniach. Kochałam to. Po prostu.

Około 16:00 rozległ się dzwonek do drzwi. Oczywiście zeszłam na dół by otworzyć. Na zewnątrz stał już Ross.
Van życzyła nam świetnej zabawy. Miło z jej strony, ale nawet nie wiedziałam, gdzie idziemy.

-Więc... Jak wszedłeś w nocy do mojego domu?- spytałam z zaciekawieniem.
Szliśmy przez park. Było już ciemno. W końcu był początek grudnia. Miałam szczęście, że ubrałam się ciepło. Wiatr muskał moje policzki chłodnym powietrzem, a para leciała mi z ust.
-Wypchnęłaś mnie za drzwi od pokoju, nie od domu.
-No ładnie, ale jesteś cwany- uśmiechnęłam się.
Podszedł do mnie od tyłu i zakrył mi oczy jedną ręką.
Lekko drgnęłam. Był to niespodziewany gest, więc trochę się wystraszyłam.
-Tylko nie podglądaj- szepnął mi do ucha.
Próbowałam mu się wyszarpać, jednak to nic nie dawało.
-Ross! Gdzie idziemy?
Zaczęłam się śmiać.
-Ross, puść, błagam.
-Nie, bo nie będzie niespodzianki.
Czułam się poddenerwowana. Nie wiedziałam co on znowu wymyślił. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Bałam się tylko, że przerwócę się na chodnik. Cóż, było bardzo ślisko, a ja nie należałam do mega wysportowanych dziewczyn.
Zatrzymałam się na chwilę.
-Co Ty znowu kombinujesz?- zapytałam podejrzliwie.
Nie odpowiedział. Chwycił moją dłoń i pociągnął do przodu.
Chłopak otworzył dzrzwi. Przekroczliśmy wspólnie próg.
Odsłonił mi oczy. Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był to sklep z urządzeniami elektronicznymi.
-Rozejrzyj się, ja zaraz wrócę- powiedział i zniknął w głębi tłumu.
Zobaczyłam stoisko z płytami. Od razu ruszyłam w ich kierunku. Znalazłam płyty moich ulubionych zespołów. The 1975, The xx, Arctic Monkeys.... Brakowało mi kilku do kolekcji. Zbliżały się Święta... Może sama sobie coś kupię. Na razie poczekam.
-Proszę- Ross podszedł od tyłu i wręczył mi pudełko.
Był to nowiutki iPhone.
-Ja... Ja nie mogę tego przyjąć- pokręciłam głową.
-Proszę...- posłał mi czarujące spojrzenie- To ja zalałem Ci tamten telefon, więc to ja muszę Ci go oddać.
Popatrzyłam na prezent niewiedząc co z nim zrobić. Z jednej strony bardzo miło, że tak się dla mnie poświęcił, ale z drugiej znałam go niecałe 24 godziny... Nie wiem, czy to w porządku.
-Prawię Cię nie znam...
-To mnie poznasz- uśmiechnął się- Proszę, to dla mnie bardzo ważne.
Chwyciłam powoli za kartonik. Na wierzchu widniał także numer blondyna. Postanowiłam, że rozpakuję urządzenie dopiero w domu.
-Dziękuję- złapałam go za rękę.



Hejka! Jak tam kochani? Wszyscy zadowoleni z Wigilii klasowych? Niedługo Święta, więc postanowiłam dodać rozdział jeszcze przed nimi. Jak  się podoba? 
Chciałabym Wam podziękować za miłe słowa w komentarzach :) I że tak dużo ich było, bo naprawdę nie spodziewałam się aż tylu po pierwszym rozdziale. Było 10, więc teraz damy radę 12? 
12 komentarzy=next 
+Dodajemy się do obserwatorów bloga :) 

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział I i powitanie

 Ważna notka na dole :)


Rozdział I


Był chłodny jesienny wieczór. Jak co dzień wyszłam  na spacer. Tym razem postanowiłam, że wybiorę się do galerii. Musiałam rozejrzeć się za prezentami na święta. Wyszłam z domu i ruszyłam wolnym krokiem w stronę centrum handlowego. Codziennie mijałam te same mieszkania, te same drzewa, te same ławki.... Mojemu życiu czegoś brakowało. Brakowało koloru. Byłam zwykłą nastolatką, która nie umiała korzystać z życia. Zawsze smutna, przygnębiona, zła...

Na miejscu czekała już na mnie Britney- śliczna szatynka o zielonych oczach. Wiecznie pogodna, wesoła i uśmiechnięta. Zupełne przeciwieństwo mnie.
-Heej! Dawno się nie widziałyśmy!- powiedziała z radością. Wstała z ławki i przytuliła mnie.
-Co słychać?- spytałam. -Jak z Max'em?
Max to jej chłopak. Znają się od bardzo dawna, a spotykają od 2 lat. Uważam, że świetna z nich para.
-Jest okej. A u Ciebie? Masz już kogoś?
Pociągnęłam ją za rękaw kurtki i weszłam do pierwszego lepszego sklepu, by odciągnąć ją myślami od tego pytania.
Oh, musiała o to zapytać?
Nie, nie miałam chłopaka. I już chyba nigdy go nie znajdę. Jestem zbyt nudna, by ktoś się mną zainteresował. Nie chodziłam na żadne imprezy, nie bywałam w klubach... Chciałam to zmienić, ale jak? Miałam dość wiecznego siedzenia w domu.
-O, ten sweterek jest śliczny! Pójdę przymierzyć-rzuciłam do dziewczyny, która już biegała między wieszakami.
Ruszyłam do przebieralni i założyłam upatrzone ubranie. Rozmiar był idealny, więc postanowiłam, że je kupię.
-Britney!-krzyknęłam wracając.
Szukałam wzrokiem dziewczyny, lecz nigdzie jej nie było. Po chwili dostałam sms-a :
Wybacz, ale coś mi wypadło. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Britney 

Miło.
Zrezygnowana poszłam w kierunku kasy, by zapłacić za sweter. Po zakupie chciałam wrócić do domu. Nie miałam ochoty łazić po sklepach. Wyszłam przez ruchome drzwi. Wyjęłam z kieszeni telefon, aby podłączyć słuchawki. Jeździłam palcem po dotykowym ekranie i szukałam piosenki, której mogłabym posłuchać.
Nagle poczułam na sobie gorący napój. Cały telefon był zalany, a moja kurtka brudna i mokra od kawy.
-Ty idioto!- wrzasnęłam.
Spojrzałam na chłopaka, który wylał na mnie wrzątek.
-Ups...-odpowiedział.
-Ups?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Wylałeś na mnie kawę! -krzyczałam.
Blondyn nie odpowiedział. Patrzył się na mnie tajemniczo.
Byłam wściekła. Wyminęłam chłopaka i chciałam wrócić do domu, lecz on złapał mnie za rękę. Spojrzałam w jego oczy. Postaliśmy tak chwilę, lecz on nadal nic nie mówił. Wyrwałam dłoń i prychnęłam. Założyłam ręce za krzyż i ruszyłam przed siebie.
-Odwiozę Cię do domu- usłyszałam.
Nadal szłam przed siebie. Co on sobie myślał? Że zgodzę się, żeby mnie odwiózł? Pff...
-Jestem Ci coś winien, więc....
Zatrzymałam się. W sumie... Co mi szkodzi z nim jechać?
-To jak? Jedziesz ze mną?- puścił do mnie oczko.
Zawahałam sie, jednak postanowiłam iść za chłopakiem. Doszliśmy do samochodu. Był to czarny audi. Chyba nowy, bo baaaardzo zadbany. Chciałam usiąść z tyłu, lecz chłopak kazał mi zająć miejsce z przodu. Usiadłam na fotelu, a po chwili on do mnie dołączył.
-Więc... Gdzie Cię zabrać?- uśmiechnął się.
-Kingsway 20 -odparłam.
Blondyn ruszył gwałtownie tak, że poleciałam do przodu, a potem z powrotem opadłam na siedzenie.
-Debil-rzuciłam cicho.
Jechał jak szalony. Ciągle skręcał w jedną i w drugą stronę tylko po to, by mnie zdenerwować.
-Jak masz na imię?-zapytał.
-Laura... A Ty?-odpowiedziałam.
-Laura...-powiedział cicho -Jestem Ross.
Uśmiechnęłam się  niby od niechcenia. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który ciągle próbował mnie wkurzać szybką jazdą...
Rozczochrane blond włosy, brązowe oczy i zniewalający uśmiech, który gościł na jego twarzy od początku naszego spotkania.
Po chwili chłopak spojrzał na mnie i zwolnił trochę pojazd. Ja nadal gapiłam się na niego jak na Boga.
-Coś się stało?- zapytał i zatrzymał auto.
-Ja... Nie, nic. Jedźmy dalej- powiedziałam.
-Już jesteśmy na miejscu- zaśmiał się.
Wyjrzałam przez szybę. Faktycznie, staliśmy już pod domem.
Wysiadłam i ruszyłam w stronę schodów.
-Spotkamy się jeszcze?- krzyknął.
Czy się spotkamy? Nie wiem. I tak uważam go za idiotę, mimo że zawiózł mnie pod sam dom...
-Dzięki za podwózkę, dobranoc!- odpowiedziałam.
Nie chciałam mu niczego obiecywać.

Weszłam do przedpokoju. Vanessa, czyli moja siostra, już spała.
Zdjęłam buty i na paluszkach poszłam na górę, do swojego pokoju.Otworzyłam drzwi od balkonu, bo było jakoś dziwnie gorąco...
Wyjęłam z szafy piżamę i poszłam się umyć. Kurtkę wrzuciłam do pralki, jednak stwierdziłam, że wypiorę ją dopiero jutro.
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Woda delikatnie muskała moje ciało. Po 20 minutach wyszłam z kabiny. Wytarłam się, ubrałam i założyłam na głowę turban z ręcznika. Umyłam twarz i zęby. Następnie poczłapałam w kapciach z powrotem do pokoju. Otworzyłam drzwi i zaniemówiłam.
Ross stał oparty o drzwi balkonowe z tym swoim uwodzicielskim uśmieszkiem...
-Co Ty tu robisz?- zapytałam mega zdziwiona- Jak się tu dostałeś?
-Jak to jak? Sama otworzyłaś okno.
-Szlag....- przeklnęłam siebie cicho.
Chłopak spojrzał na ubrania, które trzymała w rękach. Spodnie, bluzka, stanik... O mój Boże! Stanik!
Wepchnęłam wszystko do garderoby i udawałam, że nic takiego się nie stało.
-Nie odpowiedziałaś mi... Spotkamy się jeszcze?- podszedł bliżej mnie.
Zarumieniłam się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony nadal byłam zła za rozlaną kawę, ale z drugiej... Tak bardzo mnie pociągał.
Stałam wpatrzona w podłogę. Chciałam, by już sobie poszedł. Jego obecność mnie krępowała, tym bardziej, że byłam w samej piżamie i z ręcznikiem na głowie!
-Ross... Obudzisz moją siostrę!
-Odpowiedz- podszedł jeszcze bliżej. Teraz dzieliło nas pare centymetrów.
-Spotkamy się... Obiecuję. A teraz idź już, proszę- wypchnęłam go za drzwi i kazałam wrócić do siebie.
Zgasiłam światło i ułożyłam się na miękkiej poduszce. Przykryłam się kołdrą i zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym wieczorze.
Cóż... Wiem jedno. Nigdy nie wiesz, na co trafisz.



Witajcie! Pewnie większość z was kojarzy mnie z bloga o Riku i Alice :D Postanowiłam założyć drugiego bloga, tym razem o Raurze. Mam pomysł na fabułę i myślę, że się wam spodoba :) 
Wygląd jest na razie prosty, lecz z czasem powinno się tu coś pozmieniać. Jutro dodam bohaterów. Z tego rozdziału najbardziej podoba mi się ostatnie zdanie, bo jest to polskie tłumaczenie tytułu bloga. Mam nadzieję, że spodoba wam się opowiadanie i będziecie systematycznie czytać. Dziękuję za przeczytanie pierwszego rozdziału i proszę o komentowanie ♥ Pozdrawiam :)