Otworzyłam oczy i ujrzałam pięknie oświetlony przez słońce
pokój Ross'a. Jego jednak nie było obok. Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku,
po czym spojrzałam na zegarek. 9:30...
Dopiero po paru sekundach uświadomiłam sobie, że dzisiaj
jest ten piękny dzień, który wyczekiwałam calutki rok! Wigilia!
Zwlokłam się z łóżka i w podskokach pobiegłam do kuchni.
Większość domowników była już na nogach i zabierała się za przygotowywanie
potraw.
-Cześć wszystkim-powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Reszta
odpowiedziała mi równie przyjaźnie.
Pomyślałam, że nie będę inna i również im pomogę. Poszłam
szybko przebrać się w getry i jakąś luźną bluzkę, ogarnęłam trochę włosy i
twarz, po czym wróciłam do nich z powrotem.
Pomyślałam, że nie będę inna i również im pomogę. Poszłam
szybko przebrać się w getry i jakąś luźną bluzkę, ogarnęłam trochę włosy i
twarz, po czym wróciłam do nich z powrotem. W pomieszczeniu pojawiła się nowa
osoba, a mianowicie Ross. Podeszłam do niego od tyłu i zasłoniłam mu oczy.
-Zgadnij kto to? -szepnęłam wprost do jego ucha.
Chłopak odwrócił się i delikatnie musnął mój policzek.
Zaśmiałam się i zarzuciłam mu ręce za szyję. Uniosłam
wyczekująco brew, stając na palcach.
Nie czekając dłużej, wpił się w moje usta. Zjechał ręką
niżej i ułożył ją na mojej talii, a drugą wplótł w moje włosy. Kątem oka
zobaczyłam, że wszyscy się na nas patrzą, więc oderwałam się od niego i
wybuchłam głośnym śmiechem. Innym również udzielał się mój dzisiejszy nastrój,
bo w kuchnia wypełniła się chichotem wszystkich w niej przebywających ludzi.
Nie wiem, dlaczego dzisiaj mam taki dobry humor. Może to
dlatego, że dzisiaj nareszcie ta długo wyczekiwana Wigilia? Przecież ostatnio
dużo niemiłych rzeczy miało miejsce w moim życiu, a dzisiaj czuję się jak nowo
narodzona. Zmiana, ale pozytywna.
Nie chciałam aby ten dzień był smutny. Miał być piękny, bez
zmartwień. Chciałam, aby liczyło się tylko to, co jest teraz. Pragnęłam
zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnych sprawach. Muszę skupić się na budowaniu
relacji z innymi ludźmi.
Dzisiaj przyjeżdżają państwo Lynch i muszę zrobić na nich
dobre wrażenie. Oczywiście będę sobą, to podstawa. Z jednej strony jestem
zestresowana, ale z drugiej myślę, że to będzie jeden z najlepszych dni w moim
życiu.
Wzięłam do ręki telefon i weszłam w wiadomości. Wpisałam
numer Britney i napisałam jakieś krótkie życzenia dla niej. Nie mam pojęcia,
czemu to zrobiłam. Przecież ona i tak mi nie odpisze, wiem to na pewno. Ale po
wysłaniu tego sms-a poczułam się jeszcze lepiej. Tak, jakby Brit ciągle była
moją przyjaciółką.
Rydel wyciągnęła z piekarnika pierniczki, więc wzięłam się
za ich ozdabianie. Podała mi różne posypki i lukier, zabrałam się do pracy.
Każdy coś przygotowywał. Byłam zaskoczona, że nawet Riker i Rocky pomagali.
Ciekawe na ile dokładnie...
Po skończeniu upiększania ciastek, rozejrzałam się po domu.
Pełno wiszących ozdób, zapach pomarańczy, choinka.. Wszystko to idealnie
oddawało klimat świąt. Byłam szczęśliwa, że dzisiejszy wieczór spędzę właśnie
tutaj.
Usłyszałam jakieś krzyki z kuchni, więc szybko do niej
wróciłam. Okazało się, że to Ross i Rocky się kłócili. We włosach blondyna
widziałam pełno lepiącego się lukru. Teraz rzucali się mąka, a biedna Delly ne
umiała nad nimi zapanować. Wkroczyłam więc do akcji i próbowałam ich rodzielić,
co nie było mądrym pomysłem. Po chwili i ja wygladałam jak mumia. Kichnęłam, po
czym zaczęłam się głośno śmiać. Po raz kolejny dzisiaj.
Podeszłam do Ross'a i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Kocham Cię, wariacie-powiedziałam radośnie.
Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go w soczyste usta.
Około 17 zaczęliśmy się szykować. Każdy z nas chciał wyglądać
elegancko i schludnie, więc wszyscy udali się do własnych pokoi, by doprowadzić
do porządku. Musiałam dodatkowo wziąć prysznic, bo zabawy w kuchni doprowadziły
do tego, że mąka przyklejona była do mojego całego ciała. Ubrałam czarną
sukienkę, sięgającą do kolan. Była to moja ulubiona kreacja. Dobrałam do tego
srebrną biżuterię i poprosiłam Delly o jakiś odpowiedni makijaż. Zgodziła się,
choć sama miała dużo na głowie. Kobieta anioł.
Godzinę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Rodzice Lynchów
przyjechali punktualnie. Od samego początku zrobili na mnie dobre wrażenie. Mam
nadzieję, że z wzajemnością.
Zasiedliśmy do stołu wpół do siódmej.
Nie zabrakło też najrozmaitszych potraw. Barszcz, pierogi,
ryba i inne.
Ross zasiadł obok mnie, a jego rodzice naprzeciwko nas.
Stresowałam się trochę,to chyba oczywiste. Ale starałam się być sobą.
Stormie była bardzo miła. Kazała mi mówić sobie po imieniu.
Na początku wstydziłam się, co kobieta zauważyła i dała mi do zrozumienia, że
jest to jak najbardziej w porządku. Z Markiem było tak samo. Oboje świetnie się
dobrali, widać, że są zgranym małżeństwem. A no i najważniejsze... Mają piątkę
wspaniałych dzieci.
Skończyliśmy śpiewać kolędy, kiedy rozległo się ciche
pukanie do drzwi. Ross poszedł sprawdzić kto to, a ją w tym czasie odpowiadałam
na pytania zadane przez rodzicielkę mojego blondaska. Rocky i Riker już zabrali
się do jedzenia. Cóż... Całodzienna głodówka chyba jednak okaże się być dobra,
bo przynajmniej wszystko z talerzy zniknie.
Usłyszałam głos zarówno damski jak i męski. Odwróciłam się,
a w progu ujrzałam nikogo innego jak moją siostrę. Jakim cudem?
W tym momencie byłam zła tylko i wyłącznie na siebie.
Zostawiłam ją samą, a sama chciałam spędzić Wigilię w gronie przyjaciół. Jestem
podłą egoistką. Odsunęłam wolno krzesło i wstałam. Czułam na sobie wzrok
innych, ale teraz to mnie nie interesowało. Podeszłam wolno do Vanessy.
Spojrzałam głęboko w jej oczy. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, co sprawiło,
że i ja musiałam się uśmiechnąć. Mocno ją przytuliłam, a z moich oczu popłynęły
pojedyncze łzy.
Jak mogłam o niej zapomnieć? Przecież to moja rodzona
siostra, a ją postąpiłam nie fair w stosunku do niej. Zapomniałam kompletnie,
czym jest rodzina.
Złapałam ją za rękę i zaprowadziłam do stołu. Pozwoliłam, by
usiadła po mojej drugiej stronie. Zapoznałam ją z resztą domowników. Gdy
przedstawiałam ją Rikerowi, zrobiła jakąś dziwną minę. Nie wiem, o co chodziło.
Chyba polubiła Delly, wnioskujac po jej zachowaniu. Byłam szczęśliwa, że
zaakceptowała Ross'a i jego rodzinę. To był chyba jeden z głównych powodów
naszych kłótni. Teraz przynajmniej o jeden problem z głowy.
Chciałam, by ten dzień był wyjątkowy. I tak właśnie się stało. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszych Świąt. Wszystko było idealnie, każdy był tam, gdzie być powinien.
Pierwsza Wigilia od 9 lat, której nie spędzam tylko z Vanessą. Czułam się, jakbym była związana z nimi dłużej, niż tylko pare tygodni. Traktowałam ich jak rodzinę. Mam nadzieję, że moja siostra również kiedyś tak pomyśli. Wiem, że jest jej ciężko zaufać komukolwiek, ale musi się przełamać. Dla mnie.
Pierwsza Wigilia od 9 lat, której nie spędzam tylko z Vanessą. Czułam się, jakbym była związana z nimi dłużej, niż tylko pare tygodni. Traktowałam ich jak rodzinę. Mam nadzieję, że moja siostra również kiedyś tak pomyśli. Wiem, że jest jej ciężko zaufać komukolwiek, ale musi się przełamać. Dla mnie.
Po kolacji Ross poprosił mnie do swojego pokoju. Zdziwiłam się trochę, bo myślałam, że jeszcze zostaniemy chwilę przy stole. Zapewnił się, że jeszcze wrócimy.
Po wejściu do jego królestwa, blondyn zamknął drzwi. Stanęłam na wprost niego. Uśmiechał się tylko uroczo. Wiedziałam co planuje.
-Poczekaj chwilkę-rzuciłam szybko i wybiegłam. Zeszłam na dół. Na paluszkach podbiegłam do wieszaka i wyciągnęłam z torebki małą kopertę.
Wróciłam do jego pokoju i zrobiłam to co wtedy. Tym razem i ja się uśmiechałam.
Chłopak wyciągnął rękę zza swoich pleców, a moim oczom ukazało się malutkie, czerwone pudełeczko.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie-powiedział ciepło.
To wszystko było takie wspaniałe! Pierwszy raz od 9 lat dostałam prezent. Nigdy nie chciałam nic od Vanessy, ona ode mnie też. Uważałyśmy, że to strata pieniędzy. Poza tym, kojarzyło się to nam z rodzicami, którzy zawsze obdarowywali nas jakimiś drobiazgami. W tej chwili znowu czułam się jak mała dziewczynka, bez żadnych problemów na głowie. I to było niesamowite.
Wyciągnęłam rękę i otworzyłam malutki kartonik.
Zobaczyłam przepiękny naszyjnik z zawieszką z literką "R''.
-Żebym zawsze był przy Tobie-szepnął mi na ucho.
Kolejny raz dzisiaj zaczęłam płakać. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle, co on. Pomijając oczywiście Van, ale ona jest moją siostrą i musimy dbać o siebie nawzajem.
Wpadłam w jego ramiona, a mój płacz zamienił się w szloch. Ale płakałam ze szczęścia.
-Dziękuję-wydusiłam.
Głaskał mnie delikatnie po włosach, próbował mnie uspokoić. Nie wiem, czy zasługuję na to wszystko.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na jego koszulkę. Była cała mokra od moich słonych łez. Zaczęłam się śmiać. Kiedyś twierdziłam, że nie da się płakać i śmiać jednocześnie. Myliłam się.
To bardzo realne.
Teraz ja wyciągnęłam kopertę. Wręczyłam ją Ross'owi, przecierając ręką oczy. Co za szczęście, że dzisiaj prawie wcale się nie pomalowałam.
Chłopak wyjął dwa bilety na koncert Pink Floyd. Wiedziałam, że zawsze o tym marzył. A teraz mamy okazję iść razem.
Przytulił mnie ponownie. Staliśmy tak chwilę w milczeniu.
Jak to możliwe, że jestem z nim aż tak mocno związana? Znamy się naprawdę bardzo krótko, a ja czuję, jakbyśmy byli ze sobą od małego.
Poczułam wibracje telefonu, pozostawionego na szafce obok łóżka. Odblokowałam go i weszłam w wiadomości.
"Wesołych Świąt, moja księżniczko/Britney".
Hejka!
Nareszcie dodaję rozdział :3 Z góry uprzedam, że Wigilię specjalnie zrobiłam taką "polską". Stwierdziłam, że tak będzie chyba lepiej sobie to wyobrazić.
Nie lubię opisywać Świąt, no ale musiałam XD
Lau i Van nareszcie się pogodziły ♥ Ale czy to koniec ich ciągłych kłotni?
PS: Zapraszam na kolejnego bloga o Raurze! Tematyka nowa, chyba ciekawa :D
http://ghost-raura.blogspot.com/
Komentujesz=motywujesz
Napisałam długi kom a potem go usunęłam -___-
OdpowiedzUsuńUgh.
Uwielbiam Twojego bloga ♡
Tak wspaniale opisujesz wszystkie emocje ^^
Rozdział niesamowity, tak jak wszystkie :)
Czekam na nexta :3
Ps. Chamska reklama od chamskiej moi :D
Zapraszam do mnie ^^
i-hate-this-how-much-i-love-you-raura.blogspot.com
W końcu mam czas, żeby skomentować Twojego bloga. 3 gim rujnuje mi życie :(
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Taki rodzinny i świąteczny. Uwielbiam takie, Haha.
Prezent Rossa był naprawdę uroczy. Aż westchnęłam... Laura też się postarała.
przepraszam, że tak rzadko komentuję. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale naprawdę nie mam czasu... Tak to jest jak sie chce miec średnią ocen na koniec roku ponad 5.0 :P
To tyle ode mnie. Na koniec zaprosze cie do mnie na nowy rozdział. Mam nadzieje, że wpadniesz :)
R5-my-love-story.blogspot.com
~Julia
No ! Jak ja się cieszę!:-* też sądzę, że lepiej zrobić Polską, niż się mylić na każdym zdaniu:) Nie lubisz- wychodzi ci to świetnie! Mam nadzieję, że zaniedługo pojawi się kolejny. SMS os Britney? Porywacze jej pozwolili?! W święta cuda się zdarzają:)
OdpowiedzUsuńTo.....Merry Christmas! Haha
Weny życzę, ale widać, że jej ci niebrakuje! :*:*:*:*;*:*;*
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńSweet.
Czekam na next <3
Kiedy next? Rozdział nic dodać, nic ująć <3
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LBA :)
OdpowiedzUsuńhttp://mydilemma-raura.blogspot.com/2015/03/lba-notka.html
Hej zostałaś nominowana do TB: raura-really-story.blogspot.com/2015/04/tbx2.html
OdpowiedzUsuń